„Pancerny Marian”, jak nazywają go koledzy z PiS, ma dobrą kartę opozycyjną, solidne wykształcenie, bogate doświadczenie urzędnicze i biografię pełną znaków zapytania. O majątku, który zgromadził, nawet najlepiej zarabiający urzędnicy państwowi w Polsce mogą pomarzyć. Dwa domy, trzy mieszkania, jedna kamienica i potężna działka to dobra materialne poza zasięgiem przeciętnego biurokraty. Statystyczny Kowalski może również pozazdrościć Banasiowi szczęścia. Nie każdy dostaje kamienicę w prezencie od kolegi. Niemałym szczęściem zawodowo-finansowym może się też poszczycić syn Banasia, który, podobnie jak ojciec, nie chce o sukcesach rozmawiać z mediami. Politycy PiS przekonują, że Polska dzięki Banasiowi, byłemu szefowi skarbówki, wiceministrowi finansów i szefowi tego resortu, może pochwalić się lepszą ściągalnością podatku VAT. Tymczasem wysoce prawdopodobne, że sam Banaś zaniżył kwotę wynajmu swojej kamienicy, żeby drożej ją sprzedać. Zaniżona stawka czynszowa może skutkować zaniżonym podatkiem dochodowym od tego najmu i niepłaceniem VAT. Czy „bohater” walki z wyłudzeniami podatkowymi sam stosował praktyki podobne do tych, którzy oszukiwali państwo?
Problemy Mariana Banasia nie są jednostkową sprawą urzędnika. Jego oświadczenie majątkowe CBA analizuje od kwietnia, a mimo to parlamentarzyści PiS wybrali go w Sejmie na szefa NIK. Co więcej, w programie PiS „Polski model państwa dobrobytu” nominacja Banasia (wciąż powołującego się na swoje środowisko PiS) na szefa NIK przedstawiona jest jako nowy standard: „Nominacja miała więc zupełnie inny charakter niż powołanie czynnego polityka i działacza partyjnego. Dzięki temu mająca istotne znaczenie dla systemu politycznego instytucja kontrolna zyskała nową jakość, a dobór kadr na kluczowe stanowiska w państwie – poza wszelką dyskusją – zyskał nowy standard.” Kiedy wybuchała sprawa kontaktów Banasia z gangsterem, rządzący wystawiali najlepsze świadectwo „kryształowemu” koledze, a atakowali media, które ujawniły sprawę. PiS nie zaniepokoiło, że skazany właściciel hotelu z pokojami na godziny, który ma na telefon byłego ministra finansów, dzwoni do niego, kiedy ten już nie powinien być formalnie szefem kamienicy, a został już wybrany na szefa NIK. Z takimi kontaktami Banaś mógł być łatwym obiektem szantażu półświatka. Pytanie, czy służby sprawdziły byłego ministra finansów, szefa skarbówki i przyszłego szefa NIK. A miały ku temu okazję czterokrotnie, bo ten tyle razy aplikował na ważne stanowiska za rządów PiS.
Mimo przybywających wciąż problemów, Banaś nie podał się do dymisji. Przed pójściem na urlop wyrzucił z pracy swoich trzech zastępców bez podania przyczyny. Czy urzędnik, którego oświadczenie majątkowe analizuje CBA i zająć ma się nim prokuratura, powinien zwalniać wiceprezesów NIK? Sam prezes Izby na posiedzeniu sejmowej komisji się nie stawił, a zamiast niego pojawił się dyrektor generalny NIK nieposiadający pełnomocnictwa i kandydatka na nowego wiceprezesa Małgorzata Motylow, osoba bliska rodzinie Kaczyńskich. Wybrana na tymczasową szefową NIK nie odpowiadała na pytania komisji ani dziennikarzy. Poinformowała tylko, że od początku kadencji Mariana Banasia nie odbyło się żadne posiedzenie kolegium Izby, które jest najważniejszym organem NIK. Oznacza to, że Banaś nawet nie miał okazji poznać wiceprezesów, których odwołał.
Podczas głosowania nad kandydaturą Motylow na komisji sejmowej kandydatka nie uzyskała większości. Głosowanie posłowie PiS powtórzyli. Zgodnie z ustawą o NIK wiceprezesów Izby powinno być trzech. Jest tylko Motylow.
Obecna szefowa NIK pisała w CV: „W szczególności w sferze mego zainteresowania leżą kwestie (...) opodatkowania dochodów osób fizycznych nieznajdujących pokrycia w oficjalnych źródłach lub pochodzących ze źródeł nieujawnionych”. Czy w sferze zainteresowań zastępczyni Banasia znajdzie się teraz sam Banaś? Kolejna wątpliwość, czy Motylow przeszła kontrolę ABW i ma dostęp do informacji ściśle tajnych i będzie mogła pełnić obowiązki, stojąc na czele NIK, czy instytucja zostanie sparaliżowana?