Złożenie projektu poselskiego, a nie rządowego, z jednej strony zdejmuje z władzy odium tej, która podnosi podatki (propozycja to głos zatroskanych niedostatecznym finansowaniem inwestycji drogowych posłów), z drugiej zwalnia taki pomysł z konieczności żmudnych konsultacji społecznych. Co ciekawe, skumulowany efekt poselskiej propozycji jest bliski kwocie, o jaką podniesiono skalę wydatków w ramach planu budowy dróg.
Fakt, sieć nowoczesnych połączeń drogowych jest Polsce potrzebna, dla wielu regionów stanowi szansę na szybszy rozwój dzięki lepszym połączeniom ze światem. Ale przedłożony plan stawia na wygranej pozycji przede wszystkim rząd. Bo ten przeznaczając połowę środków z nowej daniny na drogi samorządowe, uwalnia ok. 1 mld zł rocznie, które miały być do 2019 r. przeznaczane na program tzw. schetynówek. Zatrzyma sobie także wpływy z VAT od nowych inwestycji drogowych. Poza tym dzięki naszym pieniądzom zapewni sobie dobry PR na wschodzie Polski, bo większość z tych środków ma być przeznaczona na budowę trasy S19, zwanej dumnie Via Carpatia. Nie ma to jak finansować swoje sukcesy z cudzych pieniędzy.