Andrzej P. mieszkający na stałe na Białorusi, a w Polsce zajmujący się m.in. doradztwem gospodarczym stanie przed sądem pod zarzutami korupcji. Warszawska prokuratura i CBA, które wykryło sprawę, twierdzą, że obiecał dużą łapówkę wysokiej rangi pracownikowi polskiej placówki dyplomatycznej, a w jednym przypadku ją nawet wręczył. Wpadł, bo założono podsłuchy i dzięki temu służby zdobyły główne obciążające P. dowody. „Rzeczpospolita" dotarła do szczegółów tej nietuzinkowej historii.
Biznesmen – jak deklarował śledczym – ma zarządzać na Białorusi siecią kasyn i punktów z automatami do gier, ale interesy prowadzi też w Polsce. Posiada polskie obywatelstwo. Został zatrzymany przez CBA w sierpniu 2019 r. i wtedy trafił do aresztu. Teraz sprawa znajdzie sądowy finał.
– 30 kwietnia został skierowany do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia akt oskarżenia – potwierdza nam Mirosława Chyr z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prowizja od przemytu
Z informacji od służb prasowych warszawskiego sądu wynika, że wobec Andrzej P. sformułowano łącznie cztery zarzuty – dotyczą usiłowania udzielenia korzyści majątkowej, a także jej wręczenia. Przekupić chciał – jak twierdzi prokuratura – polskiego dyplomatę, który w ramach swoich kompetencji zajmował się m.in. wnioskami o przyznanie Karty Polaka.
Wszystko rozgrywało się od września do grudnia 2017 r., a biznesmen miał robić kilka „podchodów" pod dyplomatę. Najpierw we wrześniu Andrzej P. obiecał przekazać dyplomacie w Mińsku tysiąc dolarów za załatwienie Karty Polaka i 5 tysięcy dolarów za załatwienie polskiego obywatelstwa. W tym celu przekazał dokumenty Białorusina, który miałby z tego skorzystać. Trzy miesiące później przedsiębiorca próbował wręczyć pracownikowi polskiej placówki pieniądze – plan nie wypalił, bo dyplomata odmówił. Kilka dni później biznesmen zrobił kolejny krok – tym razem już w Warszawie przekazał dyplomacie 1200 dolarów (ok. 4,3 tys. zł).