„Otaczanie się murami i granicami nie ma sensu”, a „ludzie powinni zrozumieć, że niebezpieczeństwo jest też w środku, i nie potrzeba się zamykać na zewnątrz” – tak 38-letnia Dorota W. tłumaczyła się śledczym z podłożenia 11 listopada w Warszawie skonstruowanego przez siebie ładunku wybuchowego – ustaliła „Rz”.
Panna, bezdzietna, niekarana. Z zawodu jest fryzjerką, o średnim wykształceniu, bezrobotna, na utrzymaniu rodziny. Informację o jej zatrzymaniu policja podała w poniedziałek. „Rzeczpospolita” dotarła do szczegółów tej sprawy.
Incydent miał miejsce ok. godz. 2 w nocy – z 10 na 11 listopada, w samym centrum stolicy (w rejonie ulic Nowy Świat i Chmielnej). Prowizoryczna „bomba” wypełniona pojemnikami z gazem (do napełniania zapalniczek), tłuczonym szkłem i gwoździami została położona pod drzwi lokalu gastronomicznego i następnie podpalona – spowodowała niewielki wybuch.
Czytaj więcej
Policjanci zatrzymali 38-letnią kobietę, która w nocy z 10 na 11 listopada podpaliła ładunek wybuchowy na jednej z ulic w centrum Warszawy. Ładunek wypełniony był pojemnikami z gazem i gwoździami. W miejscu zamieszkania zatrzymanej znaleziono przedmioty i gadżety związane z Państwem Islamskim.
Sprawą zajęli się szybko policjanci z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji. We współpracy z funkcjonariuszami z KWP we Wrocławiu zatrzymali 38-latkę w gminie Strzelin, gdzie mieszka.