„Zmuszony jestem zawiesić kampanię na najbliższych kilkanaście godzin. Jestem w drodze na drugi koniec Polski, wkrótce ujawnię szczegóły” – napisał na trzy tygodnie przed wyborami senator KO Krzysztof Brejza. Kilka dni później zaś ogłosił: „w ciągu roku do Polski wpłynęło 1,5 mln ton węgla z portów rosyjskich z obwodu kaliningradzkiego”. Senator poinformował, że przywóz odbywa się głównie z portów Sankt Petersburg i z Wyborgu statkami pływającymi pod banderami Malty, Cypru, Antigui i Barbudy, z rosyjskimi kapitanami i załogami.
Te informacje zaczęło dementować Ministerstwo Infrastruktury, a raczej je precyzować. Nie zaprzeczyło, że węgiel przypływa z obwodu kaliningradzkiego, lecz podkreśliło, że jest to surowiec kazachski, co najwyżej przewożony tranzytem przez Rosję. – Do żadnego złamania embarga nie doszło, jest to potwierdzone w dokumentach – zaznaczył wiceszef MI Marek Gróbarczyk.
Czytaj więcej
Ten statek, który był w Szczecinie, jest własnością spółki z Sankt Petersburga. Tak wygląda bezpieczne państwo PiS-u - mówił w TVN24 senator PO, Krzysztof Brejza.
Problem w tym, że – jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” – są kłopoty z ustaleniem pochodzenia części węgla, który z rosyjskich portów trafia do Polski. Świadczą o tym odpowiedzi, jakich w związku z interwencją senatorską Brejzy udzieliła Krajowej Administracja Skarbowa.
Po nagłośnieniu kontrowersji dotyczących węgla Brejza spytał KAS, ile zakwestionowano transportów. Chodzi o to, że przedstawiciele rządu od początku zapewniali o restrykcyjnym badaniu surowca, by była pewność, że import nie narusza embarga, nałożonego przez nasz kraj na Rosję w kwietniu ubiegłego roku. Sejm uchwalił w tym celu specjalną ustawę, a za złamanie zakazu grozi kara pieniężna w wysokości do 20 mln zł. Badanie pochodzenia węgla odbywa się m.in. poprzez ustalenie charakterystyki refleksyjności witrynitu, co pozwala poznać strukturę i pochodzenie skały.