– Rosja obecnie nie zareaguje, a powinna. Po śmierci „Giwiego" i „Motoroli" nie reagowała – powiedział „Rzeczpospolitej" moskiewski ekspert Siergiej Markow.
31 sierpnia „prezydent Doniecka" zginął w wybuchu bomby przy wejściu do miejscowej kawiarni „Separ" („Separatysta"), której właścicielem był szef jego własnej ochrony. Mimo początkowych oskarżeń pod adresem Kijowa o dokonanie zabójstwa, w Moskwie zapanowała konsternacja. W niedzielę w nocy do Doniecka przyleciała grupa rosyjskich śledczych, którzy mają wyjaśnić, kto i dlaczego zabił Zacharczenkę. – Grupa poważnych facetów od samego Putina – opisał przybyłych rosyjskim mediom jeden z donieckich działaczy.