Wzrost liczby zakażeń i apele o pozostanie w domach szybko odczują centra handlowe i restauracje, bo odpływ klientów jest nieunikniony. Dotychczas firmy podkreślały, że odpływu klientów nie widać, jednak sytuacja z ostatnich dni wszystko zmienia.
– Mamy przygotowane scenariusze działania związane z przewidywanym wzrostem sprzedaży w systemie delivery czy take away. W tym wariancie założyliśmy również możliwość zamknięcia lokali, przy jednoczesnym utrzymaniu sprzedaży na wynos i w dowozie, w przypadku szczególnie trudnej sytuacji związanej ze wzrostem zachorowań – mówi Dorota Cacek, wiceprezes Sfinks Polska. – Nasi dostawcy przedstawili nam swoje procedury awaryjne i na razie deklarują ciągłość dostaw. My także będziemy dążyć do tego, aby zapewnić klientom ciągłość obsługi w restauracjach jak i w dowozie – dodaje.
Na razie nie widać, aby zamówień z dostawą było więcej niż zwykle. Zmiany nie dostrzega serwis Pizzaportal. Również sieć pizzerii Dominium twierdzi, że dotąd nie zauważyła, aby liczba zamówień z dostawą znacząco wzrosła. – Jednak komunikat o zamknięciu szkół może to zmienić i klienci będą chętniej z tej opcji korzystali – podkreśla firma.
Inne sieci wypowiadają się w podobnym tonie. – Przygotowujemy się na różne scenariusze wydarzeń, korzystając z dobrych praktyk z innych rynków. Niezależnie od scenariusza naszym priorytetem jest zawsze bezpieczeństwo naszych gości i pracowników – mówi Anna Borys-Karwacka, dyrektor ds. relacji korporacyjnych McDonald's Polska. – W razie konieczności jesteśmy przygotowani, aby współpracować z odpowiednimi organami oraz podjąć niezbędne działania w celu ochrony naszych pracowników, gości i partnerów – dodaje.
Apele o zamykanie restauracji czy sklepów nie zostały ogłoszone, ale może okazać się, że odpływ klientów będzie na tyle duży, że utrzymywanie otwartych placówek będzie bezcelowe.