Niechęć do oddawania łupów z potopu

Szwecja jest bardzo restrykcyjna w kwestii zwrotu łupów wojennych z ich czasów supermocarstwa. Tak starych zdobyczy w zasadzie się nie zwraca – uznaje Narodowa Rada Dziedzictwa. A co z rewindykacją skarbów zrabowanych później?

Aktualizacja: 15.07.2018 09:46 Publikacja: 15.07.2018 07:00

Niechęć do oddawania łupów z potopu

Foto: AdobeStock

Wszak piętnastometrowa akwarela: „Wjazd orszaku ślubnego Konstancji Austriaczki i Zygmunta III do Krakowa" znana pod nazwą „Rulon polski" nieznanego malarza została nam zwrócona przez Szwecję. To unikatowe dzieło określano jako „Rolkę sztokholmską" ze względu na długotrwałe jej przechowywanie najpierw w Królewskim Archiwum, a następnie w Zbrojowni Królewskiej w Sztokholmie. Zagrabiono je prawdopodobnie w czasie potopu. Jednak przekazanie Polsce rolki przez ówczesnego premiera Olofa Palmego w 1974 r. to wyjątek, podobnie jak zwrot zdobyczy wojennych Wyspom Owczym. Jak pisze w katalogu do ekspozycji o łupach wojennych Zbrojowni Królewskiej profesor Andrzej Rottermund, zwrot był postrzegany w szwedzkich kręgach muzealnych jako „niepotrzebny". Wspaniałomyślny gest Szwedów pomyślany jako podarunek dla Zamku Królewskiego został zgłoszony do parlamentarnego rzecznika praworządności, by zweryfikować akt daru.

Szwedzi podkreślają, że żadnego kraju nie można zmusić do zwrotu i jeśli do tego dochodzi, to na zasadzie całkowitej dobrowolności. Z perspektywy Szwedów to zrozumiałe, ale warto przypomnieć, że w zbiorach publicznych i prywatnych północnego sąsiada jest wiele dzieł sztuki, które niegdyś cieszyły oczy w dworkach, pałacach i kościołach Polski. Z inwentarzy sztokholmskiego zamku z 1656 r. wynika np., że z Warszawy wywieziono 200 obrazów, 20 tureckich dywanów, 20 tureckich namiotów, instrumenty muzyczne, wiele mebli, marmur, porcelanę, stosy książek i manuskrypty. Zamek Lubomirskich w Wiśniczu ograbiono z dóbr w takim stopniu, że łupami wypełniono 150 karoc, które je wywiozły do spragnionego wiedzy i kultury sąsiada.

Niechęć oddawania łupów wojennych tłumaczy się w Szwecji tym, że niegdyś nie traktowano ich jako rzeczy kradzionych, lecz jako legalne dobro. Plądrowanie pokonanego wroga należało do reguł gry. Prawo brania opisał holenderski prawnik i historyk Hugo Grotius w dziele z 1625 r. „O prawie na wojnie i w czasie pokoju". I choć tę praktykę zaczęto kwestionować już w XVIII w., to międzynarodowe konwencje powstałe dla ochrony skarbów kultury pojawiły się dopiero na przełomie XIX i XX stulecia.

Często trudno rozstrzygnąć, któremu państwu albo fizycznej osobie zwrócić dany obiekt i na ten fakt powołuje się też Narodowa Rada Dziedzictwa. W zawirowaniach historii różne państwa powstawały, znikały z mapy i rodziły się na nowo. Dlatego bywa, że kradziona zdobycz z jednego kraju może dziś być własnością innego.

Czytaj także: Szwecja: wyrok w sprawie pobicia kobiety przez męża

Łupy wojenne Szwecji pochodzą od wroga pokonanego przez szwedzką armię, przede wszystkim z czasów wojny trzydziestoletniej i z czasów panowania Karola Gustawa X w Polsce oraz w Danii w latach 50. XVII w. Do Szwecji wywożono wówczas cenne obrazy, dzieła sztuki, całe biblioteki i archiwa, by wyposażyć nimi szwedzkie kościoły, zamki, dworki i uniwersytety. Do najbardziej znanych zagrabionych skarbów należą Codex argenteus znany jako Srebrna Biblia, przechowywany w bibliotece uniwersyteckiej w Uppsali oraz Codex gigas tzw. Diabelska Biblia, znajdujący się w Królewskiej Bibliotece w Sztokholmie. Do rąk Szwedów trafił też bogaty księgozbiór Mikołaja Kopernika.

Nie tylko jednak łupy z zamierzchłych czasów znajdują się w tutejszych zbiorach. Są tu także zdobycze o dużo młodszej proweniencji.

Na przykład Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Sztokholmie posiada w swoich zbiorach dzieło, które wchodziło w skład kolekcji niemiecko-żydowskiego handlarza sztuki Alfreda Flechtheima. Dzieło kupiono w 1934 r. z galerii. Jednak sztokholmskie muzeum nie chce się zgodzić na rewindykację.

W prawnym sporze chodzi o obraz Oskara Kokoschki „Marquis Joseph de Montesquion Fezenac". Roszczenia do dzieła wnoszą potomkowie Flechtheima, niegdyś właściciela galerii sztuki w Dusseldorfie, Berlinie, Frankfurcie, Kolonii i Wiedniu. I choć szef muzeum mówi, że nie chce mieć ani jednego obiektu, który by rzucał cień na jego zbiory, to nie zgadza się na wydanie obrazu. Twierdzi, że nie może restytuować dzieła należącego do Szwedów, jeżeli brakuje poszlak świadczących o tym, że kolekcjoner sztuki Flechtheim był prywatnym właścicielem Kokoschki. Wcześniej, po prawnej walce, muzeum zwróciło spadkobiercom Otto Nathana Deutscha splądrowany obraz Emila Nolde „Blumengarten".

Z roszczeniami o repatriację wystąpiła także Duńska Partia Ludowa, która zażądała zwrotu ślubnej sukni królowej Margaret, gobelinów i innych klejnotów stanowiących łupy wojenne. A także Samowie, którzy nie mogą się doprosić, by oddano im rytualne bębenki znajdujące się w zbiorach Nordyckiego Muzeum.

Może o rewindykację wystąpi w końcu także Polska? ?

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rz" w Szwecji

Podatki
Jak ojciec pójdzie do banku, to darowizna będzie zwolniona z podatku
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Podatki
Podatkowa ulga dla frankowiczów jeszcze przez dwa lata
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Prawo w Polsce
Firma nie ukryje stosowania AI? Związkowcy triumfują, biznes się niepokoi
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Prawo drogowe
Jak używać kierunkowskazu na rondzie? Jest nowy wyrok sądu