Pamela Carlton, była dyrektor w JPMorgan Chase i Morgan Stanley, była pełna nadziei, kiedy na prezydenta wybrano Baracka Obamę. Wierzyła w społeczeństwo bez rasizmu i wyobrażała sobie, że następne pokolenie będzie mogło realizować się zawodowo bez przeszkód, które ona musiała pokonać. – Oczekiwano lepszego jutra – mówi Carlton, która pracowała na Wall Street po zdobyciu MBA i ukończeniu studiów prawniczych na Yale i która od 2003 roku prowadzi firmę konsultingową Springboard.
Zamiast tego sytuacja uległa pogorszeniu w wielu aspektach. Na S&P 500 czarnoskórych dyrektorów generalnych jest tylko trzech: Kenneth Chenault z American Express, Kenneth Frazier z Merck i Arnold Donald z Carnival. To spadek z siedmiu – w American Express, Aetna Life Insurance, Darden Restaurants, Sears, Symantec, Time Warner i Merrill Lynch – w porównaniu z 2007 rokiem, kiedy to rok później Barack Obama po raz pierwszy został prezydentem.
Droga do największych biur także jest wąska. Najwięcej dyrektorów, którzy w ubiegłym roku mieli największe szanse na awans na dyrektorów generalnych, było białych, podczas gdy 7,8 proc. stanowiło Amerykanów azjatyckiego pochodzenia, a 4,2 proc. stanowiło Latynosów. Według danych zgromadzonych przez profesora z Guilford College Richarda Zweigenhafta czarnoskórzy stanowili 2,6 proc.
Nawet w zarządach i radach nadzorczych firm, których skład można z pozoru łatwiej zdywersyfikować, zasiada tylko kilkoro czarnoskórych. Według danych rekrutera członków kadry zarządzającej firmy Spencer Stuart odsetek członków pochodzenia afroamerykańskiego spadł do 8,6 proc. w porównaniu z 2010 r. (9,6 proc.). – Te wartości są niewielkie, a i tak w dalszym ciągu spadają – mówi Ronald Parker, dyrektor generalny Executive Leadership Council, grupy broniącej interesów Afroamerykanów. – Czarnoskórych w dalszym ciągu brakuje na stanowiskach kierowniczych, które prowadzą do zarządów czy na stanowisko dyrektora generalnego.
Parker nazywa tę sytuację „nieświadomą stronniczością" lub przypadkiem osądzania lub oceniania osób na podstawie wyglądu i uważa, że jest to „wspólny mianownik" strzelanin z udziałem policji i konfliktów na tle rasowym, które mają miejsce w całym kraju. Katherine Giscombe, wiceprezes Catalyst, grupy broniącej interesów kobiet na stanowiskach kierowniczych, mówi, że ta niezgoda to kolejne zmartwienie czarnoskórych osób na kierowniczych stanowiskach związane z rozwojem w pracy i zaczyna zmieniać przebieg rozmów w niektórych biurach. – Przemoc sprawia, że temat rasy częściej pojawia się w rozmowach o zróżnicowaniu – mówi. – Przez kilka ostatnich lat, kiedy firmy omawiały kwestie zróżnicowania, często wskazywano potrzebę świeżych pomysłów, ignorując przy tym słonia w salonie, którym jest rasa.