W przyszły wtorek Sejm ma głosować za przywróceniem starych zasad w regulaminie Sejmu, zgodnie z którymi posiedzenie komisji lub podkomisji zwołuje autonomicznie jej przewodniczący. Od ponad pół roku domagała się tego cała opozycja, zarzucając PiS, że steruje i blokuje „niewygodne tematy dla rządu".
Od marca ubiegłego roku, z powodu pandemii zwoływanie posiedzeń przejęła marszałek Sejmu, która wydawała – bądź nie – na posiedzenie zgodę. Chodziło o to, by w jednym czasie w Sejmie nie spotykało się zbyt dużo parlamentarzystów. Opozycja krytykowała to rozwiązanie, bo większość posłów od dawna uczestniczy w posiedzeniach zdalnie.
Wiesław Szczepański, poseł Lewicy i przewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, w grudniu ubiegłego roku zgłosił projekt zmiany regulaminu Sejmu, by odebrać marszałek Elżbiecie Witek de facto kierowanie pracami 27 sejmowych komisji. Jego zdaniem partia rządząca nadużywała tego do blokowania niewygodnych tematów. Np. dwukrotnie, bez uzasadnienia marszałek odmówiła mu prawa zwołania posiedzenia komisji – m.in. kiedy miało być poświęcone działaniom policji w kwestii pacyfikacji marszów LGBT. – Ostatnio zawnioskowałem o zwołanie komisji w sprawie słów Mariana Banasia, prezesa NIK, który w mediach stawiał poważne zarzuty Mariuszowi Kamińskiemu, koordynatorowi służb specjalnych. Mój wniosek do marszałek przyszedł z powrotem bez jakiejkolwiek adnotacji – żali się poseł Szczepański.
Obecnie posłowie, którzy domagają się posiedzenia w konkretnej sprawie muszą zebrać odpowiednią liczbę głosów (jedna trzecią wśród członków komisji), by posiedzenie się odbyło – pozwala na to art. 152 regulaminu Sejmu. Marszałek Sejmu nie może im wtedy odmówić – ma na to jednak aż miesiąc. Gorące sprawy, którymi chcieli się zająć posłowie w komisjach, często się dezaktualizowały.
Komisje sejmowe pełnią rolę kontrolną rządu. Ministrowie mają obowiązek stawić się przed posłami i wytłumaczyć np. z zakupów respiratorów, kradzieży milionów z CBA, czy budzących kontrowersje inwestycji.