Dlaczego zdecydowała się pani kandydować w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Chcę przeciwstawić się mowie nienawiści, hejtowi, pogardzie. Wyszydzaniu dowolnej cechy – prawdziwej albo urojonej. Powód tak naprawdę nie ma znaczenia – każdy jest dobry. Hejt jest na każdym kroku, uderza we wszystko i wszystkich. Zatraciliśmy w sobie moralne hamulce, ulegamy najgorszym emocjom, bo ktoś nas do tego podjudza. I tu dotykamy drugiego wymiaru mowy nienawiści: fake newsów tworzonych w tzw. fabrykach trolli. Mowa nienawiści napędzana trollingiem jest dziś największym zagrożeniem integracji europejskiej, ponieważ wysadza jej fundamenty, odgrzewa demony nacjonalizmu i ksenofobii, spycha młodych w ręce różnej maści radykałów, podsyca separatyzm w Europie. Doskonale to pokazał słynny już reportaż „Superwizjera" TVN.
Hejt jest aż tak potężnym problemem, że trzeba z nim walczyć z poziomu PE?
Musimy zrozumieć, że hejt zabiera nam wolność, niszczy nasze życie, burzy wspólnotowość, uniemożliwia współpracę, a więc ogranicza rozwój. Jest więc silny związek między brakiem zaufania, nieszanowaniem się nawzajem, pogardą i nienawiścią a poziomem zamożności. Ulegając tak mocno nienawiści, będziemy nie tylko nieszczęśliwi, ale po prostu biedniejsi jako kraj, jako społeczeństwo. Tracimy resztki kapitału zaufania, a bez niego nie ma mowy o rozwoju.
Nie muszę mówić, że bezpośrednim powodem mojej woli walki z nienawiścią jest śmierć mojego męża. Chcę to wielkie zło, które rodzinę Pawła, mnie i nasze córki spotkało, zamienić na działania pozytywne. Zrobię wszystko, żeby na tej krzywdzie wyrosło dobro. To mnie i naszej rodzinie daje siłę, poczucie przywrócenia sensu dalszego życia.