Kto wyciągnie lepsze wnioski z cyklu wyborczego, który zakończył wybory prezydenckie z przełomu czerwca i lipca? W obozie Zjednoczonej Prawicy ścierają się różne idee. Ogólna diagnoza jest jednak taka, że kolejnych wyborów w ten sam sposób wygrać się już nie da. Padają deklaracje, że trzeba sięgnąć po wyborców w większych miastach oraz po młodych. Jednak chwiejna polityczna równowaga wewnątrz obozu powoduje, że mimo kontroli nad Sejmem, wieloma instytucjami i mimo reelekcji prezydenta trudno o śmiałe ruchy. A takie są potrzebne, jeśli deklaracje o sięgnięciu po elektorat miejski mają nie pozostać tylko deklaracjami. Nie pomogą zmiany w rządzie, nawet najbardziej głębokie. PiS potrzebny jest jakiś śmiały ruch polityczny. Teraz. Ruch, który obezwładniłby opozycję i zepchnął ją do defensywy, zanim odbuduje swoje siły i struktury. I zanim PiS straci polityczny impet po zwycięstwie prezydenta, zanim nie utonie jeszcze bardziej w starciach frakcyjnych, zanim jeszcze trudniej będzie walczyć z kryzysami gospodarczymi i społecznymi.