Jak wynika z naszych rozmów, temat obsadzenia stanowiska RPO trafił do szerokiej agendy negocjacji koalicyjnych na Nowogrodzkiej, ale te koncentrują się obecnie bardziej na konsolidacji ministerstw i nowej strukturze działów administracji rządowej. Ministerstw ma być 14, a w środę w tej sprawie toczyła się piąta runda rozmów. Sejm wciąż nie zajął się rozpatrzeniem kandydatury Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz na stanowisko rzecznika praw obywatelskich. Kandydatka społeczna ma poparcie już blisko 700 organizacji pozarządowych. Ma też wsparcie sejmowej opozycji. W środę marszałek Sejmu Elżbieta Witek zapowiedziała jednak, że poprosi o zwołanie sejmowej Komisji, Sprawiedliwości i Praw Człowieka, która ma zaopiniować kandydaturę. Komisja ma się spotkać w czwartek o godz. 10. O szybkie przejście do rozpatrzenia kandydatury przez Sejm apelował w tym tygodniu poselski Klub Lewicy. Termin na zgłoszenie kandydatur minął 10 sierpnia, a kadencja Adama Bodnara – 9 września.
Ta opinia otworzy dopiero drogę do sejmowego głosowania, które może się odbyć jeszcze w tym tygodniu. Nasi rozmówcy z Sejmu nie przesądzają, że tak się stanie, pewne jest tylko posiedzenie komisji.
Ponieważ jednak do powołania nowego RPO (kadencja Adama Bodnara formalnie już upłynęła, ale nadal pełni on swoją funkcję) wymagana jest też zgoda Senatu, PiS tkwi w klinczu. Jak może go przełamać? Najprostsza droga to poparcie Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz. – PiS w ostatnich tygodniach wykonał już jeden niekonwencjonalny manewr, z ochroną zwierząt. Być może i w tej sprawie będzie zaskoczenie – zastanawia się nasz rozmówca z opozycji. A Jarosław Kaczyński już kilka tygodni temu zapowiedział swoim politykom, że najbliższe lata to walka o innego, bardziej aspiracyjnego wyborcę.
Jeśli kandydatura Rudzińskiej-Bluszcz zostanie odrzucona przez sejmową większość, to być może PiS poszuka kogoś, kto byłby dużo bardziej akceptowalny dla własnych szeregów, a jednocześnie znalazłby poparcie w Senacie, u opozycji. Politycy PiS w tym tygodniu sygnalizowali, że jeśli obecna kandydatka nie zyska poparcia, to być może partia będzie próbowała szukać porozumienia z opozycją.
W tym kontekście w medialnej dyskusji pojawiło się nazwisko Marka Jurka, byłego marszałka Sejmu. – Zawsze będę ciepło mówił o marszałku Jurku, bo w bardzo wielu sprawach mamy tożsame poglądy – mówi nam senator PSL-Koalicji Polskiej Jan Filip Libicki. – Trudno, żebym nie myślał o tej potencjalnej kandydaturze z sentymentem, bo moja droga polityczna rozpoczynała się w latach 90. w Poznaniu u boku mojego ojca, ale też u boku Marka Jurka. W kontekście tego nazwiska padają z różnych stron głosy, że ze względu na wyrazistość poglądów to może być kandydatura ideologiczna. Odrzucam ten zarzut. Marek Jurek nigdy nie wykorzystywał piastowanych przez siebie stanowisk marszałka Sejmu czy szefa KRRiT do siłowego forsowania swoich poglądów – podkreśla Libicki.