Gdyby ustawa o bezpieczeństwie państwa, nad którą debatuje Zgromadzenie Narodowe, obowiązywała już dziś, ci, którzy sfilmowali policjantów masakrujących przez 40 minut czarnoskórego muzyka Michela Zeclera, zapłaciliby 45 tys. euro kary albo trafiliby do więzienia. Film został jednak rozpowszechniony w sieci, Emmanuel Macron był w szoku, a funkcjonariusze zostali zawieszeni.
Ustawa, która wywołuje od wielu dni gwałtowne protesty we Francji, nie została jednak wycofana. Jest częścią szerszej zmiany strategii francuskiego przywódcy, który na zewnątrz przybrał rolę przywódcy liberałów i anty-Trumpa, ale w granicach Republiki porzucił wizerunek prezydenta siedzącego okrakiem między lewicą i prawicą. Bo do takiej decyzji pchają go sondaże.