Także politycy z otoczenia Gilowskiej twierdzą, że nie wybiera się ona do Londynu. – To totalny absurd – mówi bliski współpracownik byłej minister finansów. Tym bardziej że zaledwie tydzień temu ze względów zdrowotnych ogłosiła rezygnację z poselskiego mandatu.
– Gdyby tylko Gilowska poprosiła prezesa Kaczyńskiego, na pewno dostałaby to stanowisko – twierdzi jeden z posłów PiS.
Politycy tej partii mogliby przy tej okazji upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: zemściliby się na Marcinkiewiczu i dowartościowaliby Gilowską. Do dziś liderzy partii mają za złe byłemu premierowi, że tuż przed wyborami parlamentarnymi poparł PO.
– Negatywnie oceniamy jego zaangażowanie polityczne i to nie tylko w kategoriach politycznych, ale także moralnych. Zachował się nieprzyzwoicie. Nie wbija się noża w plecy swojemu dotychczasowemu zapleczu, dzięki któremu zajmuje się takie, a nie inne stanowisko – mówi przewodniczący zarządu głównego PiS Joachim Brudziński.
Dodatkowo podobno sama Gilowska do dziś nie wybaczyła Marcinkiewiczowi, że gdy wybuchła sprawa jej lustracji, natychmiast ją zdymisjonował. – Powołanie jej do Londynu miałoby więc jeszcze ten aspekt – twierdzi jeden z naszych rozmówców.