Stachu to Stanisław Huskowski, wrocławski poseł PO, który zna Tomasza Misiaka od kilkunastu lat. Razem robili wypady do klubu studenckiego po partyjnych nasiadówkach. Huskowski opowiada, że 36-letni senator przeżył szok, oglądając w telewizji konferencję, podczas której premier powiedział, że będzie rekomendował wyrzucenie Misiaka z partii.
– I w tym szoku trwa do dziś – mówi Huskowski. – Nie do końca zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę się stało i za jakie grzechy przyszło mu tak ciężko odpokutować.
Ta pokuta to odejście z PO i odwołanie z Senackiej Komisji Gospodarki Narodowej, którą Misiak kierował od jesieni 2007 r. Do czasu gdy okazało się, że łączenie tej pracy z udziałami w firmie Work Service organizującej szkolenia dla zwalnianych stoczniowców nie licuje ze standardami partii.
[srodtytul]Młody, zdolny[/srodtytul]
Kariera senatora z Wrocławia rozwijała się pięknie. W Senacie wszędzie go było pełno: zabiegał o całkowite odliczenie kosztów Internetu od podatków, jeździł do Francji oglądać elektrownie atomowe, chciał złagodzić kryteria przyznawania licencji taksówkarzom. Jego komisja w ekspresowym tempie przeprowadzała przez Senat wszystkie trudne ustawy rządowe: od prawa budowlanego przez prywatyzację szpitali po specustawę dla stoczni.