Ukraińska polityka widziała wiele, ale nie uciekającego przed prokuratorami w Kijowie byłego prezydenta. Gdy w ubiegłym tygodniu Petro Poroszenko stawił się jako świadek na przesłuchanie w Państwowym Biurze Śledczym (DBR) w sprawie przemyconych przez granicę dzieł sztuki, przy okazji usłyszał zarzuty, ale już w innej sprawie.
Prokuratorzy oskarżyli byłego prezydenta o nadużycia władzy. Chodzi o sprawę Sierhia Siemoczko, którego Poroszenko w 2018 roku mianował na zastępcę szefa Służby Wywiadu Zagranicznego Ukrainy (SZRU). Według śledczych przekroczył w ten sposób uprawnienia prezydenta i zmusił do zaakceptowania tej decyzji ówczesnego szefa SZRU Jehora Bożka (obecnie wiceszef MSZ Ukrainy). Afera wybuchła jeszcze w 2018 roku, media dotarły wtedy do wielomilionowego majątku Siemoczki i rosyjskich paszportów członków jego rodziny. Prokuratura Generalna Ukrainy domaga się aresztu dla byłego prezydenta, według ukraińskiego prawa grozi mu od siedmiu do dziesięciu lat więzienia.