Morawiecki, gość "Sygnałów Dnia" w radiowej Jedynce, mówił przede wszystkim o sytuacji na Białorusi, która, jego zdaniem, jest przełomem nie tylko dla obywateli tego kraju, ale też dla Polski i całej Europy.
Premier uważa, że masowe protesty przeciwko Aleksandrowi Łukaszence, który wygrał - jak wszystko na to wskazuje - sfałszowane wybory, dowodzą, że przełamując strach Białorusini udowodnili, że chcą się znaleźć wśród demokratycznych, wolnych narodów Europy.
- Rząd dusz jest siłą o ogromnej mocy, podziemną lawą, która prędzej czy później zwycięży - mówił Morawiecki, dodając, że Polska wspiera Białorusinów w ich dążeniach i robi to, co robić powinna. - To, co w 2006 roku zrobił prezydent Lech Kaczyński rozmawiając dwa razy, przed i po wyborach, z ówczesnym kontrkandydatem Aleksandra Łukaszenki Aleksandrem Milinkiewiczem. Rozmawiał z nim i jednocześnie dawał wyraz temu, że Białoruski naród ma prawo podjąć sam decyzję o swoich losach - stwierdził.
Morawiecki przypomniał, że Polacy z lat 80. znają z własnego doświadczenia te przeżycia, które stają się udziałem Białorusinów: strach o życie najbliższych.
Polska, przekonywał premier, pomaga Białorusi w sposób konkretny: rannym i torturowanym przekazuje pomoc materialną czy humanitarną, ale też pomaga im przekazując światu prawdę o tym, co się dzieje na Białorusi.