Barbara Skrzypek, wieloletnia współpracownica prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w ubiegłą środę jako świadek złożyła zeznania w podjętym z umorzenia po siedmiu latach śledztwie dotyczącym tzw. dwóch wież. Trzy dni później – w sobotę rano zmarła „z nieznanych przyczyn”. Prokuratura i prowadząca sprawę prok. Ewa Wrzosek zapewniają, że przesłuchanie odbyło się „z zachowaniem wszelkich, wysokich standardów czynności procesowej". Czy na pewno?
Trzech na jedną – świadek była pod presją
Przesłuchanie – jak podała prokuratura – trwało ok. czterech godzin (od godz. 10), z jedną, kilkunastominutową przerwą na odpoczynek. Wzięli w nim udział pełnomocnicy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera (to on w 2019 r. złożył doniesienie) – mec. Jacek Dubois oraz mec. Krystian Lasik jako substytut nieobecnego mec. Romana Giertycha. Pełnomocnika Barbary Skrzypek – mec. Krzysztofa Gotkowicza – prokurator Wrzosek nie dopuściła, uznając, że „nie wymagał tego interes świadka, który nie był przesłuchiwany z pouczeniem o uprawnieniach wynikających m.in. z dyspozycji art. 183 kpk” (chodzi o przesłuchanie świadka z tzw. uprzedzeniem o możliwości postawienia mu zarzutów – red.).
Czytaj więcej
Pełnomocnik zmarłej Barbary Skrzypek wydał oświadczenie. Dotyczy ono środowego przesłuchania w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Z tym wydarzeniem politycy PiS wiążą śmierć wieloletniej współpracowniczki Jarosława Kaczyńskiego.
Jednak to argumentacja mocno wątpliwa.
Po pierwsze, art. 87 § 2 k.p.k. mówi, że „osoba niebędąca stroną może ustanowić pełnomocnika, jeżeli wymagają tego jej interesy w toczącym się postępowaniu”. I przepis ten w żaden sposób nie uzależnia zgody na obecność pełnomocnika, od pouczenia świadka o art. 183 k.p.k. Po drugie: nawet to tłumaczenie prokuratury jest dziurawe. Dlaczego?