41 sztabów lokalnych, rosnąca armia – licząca już blisko 40 tysięcy – wolontariuszy roznoszących ulotki, wieszających bannery i cały czas rozbudowywany system CRM do zarządzania i koordynacji tak dużej grupy ludzi – to szczegóły kampanii Sławomira Mentzena. Jej najbardziej widocznym elementem są oczywiście liczne wiece wyborcze w całej Polsce, ale to właśnie wolontariusze i rozbudowany system CRM mają być czynnikami, które „zwiększają przewagę” Mentzena nad konkurentami. Jak wynika z naszych rozmów, bywa, że poprzez stronę internetową Mentzena zgłasza się teraz kilkaset osób, a nawet około tysiąca dziennie.
To wszystko w sytuacji, gdy sondaże pokazują, że Konfederacja może liczyć nawet na 17 proc. (jak w badaniu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”), a w publicznie dostępnych sondażach Mentzen równa się niekiedy z Karolem Nawrockim.
Od końca sierpnia ubiegłego roku Mentzen podróżuje po Polsce i spotyka się z wyborcami – głównie w średnich i mniejszych miejscowościach. Obecnie – jak wynika z naszych informacji oraz publikowanych już planów – jego spotkania mają się przenieść do większych miast. W najbliższy weekend kandydat Konfederacji będzie np. w Lublinie i Białymstoku.
Po co Mentzenowi armia wolontariuszy? Każdy ochotnik na wagę złota
Rola strategii Mentzena i jego sposobu rekrutacji wolontariuszy jest nie do przecenienia. – Każda osoba zgłaszająca się do pracy w kampanii na zasadzie wolontariatu jest na wagę złota. Rolą sztabów jest najpierw pozyskanie takich osób, a później umiejętne zorganizowanie ich pracy, zaangażowania, entuzjazmu. Liczba 40 tysięcy zarejestrowanych wolontariuszy na pewno robi wrażenie. Średnio to 2,5 tysiąca osób w każdym województwie – mówi nam Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy i weteran kampanii PiS, obecnie PR-owiec. – Teraz wyzwaniem sztabu jest dobrze zagospodarować te osoby, żeby nie były tylko liczbą w systemie rejestrującym, ale by były aktywne i faktycznie wspomagały codziennie kampanię kandydata – dodaje Łapiński.