Małe ciało na piasku tureckiej plaży – fotografia Alana Kurdiego pod koniec lata 2015 roku wstrząsnęła zachodnią opinią publiczną. Trzylatek, uchodźca z Syrii pochodzenia kurdyjskiego, utonął w czasie próby przepłynięcia z tureckiego wybrzeża na wyspę Kos w Grecji, czyli do Unii Europejskiej. Było to w momencie, gdy kanclerz Niemiec zdecydowała się otworzyć granice Niemiec przed masą imigrantów przemierzających Bałkany i Węgry na bogaty Zachód. Chwilę wcześniej powiedziała: „Damy radę!”.
Zamach w Aschaffenburgu - początek nowej polityki imigracyjnej Niemiec
Teraz Niemcy już nie dają rady z imigrantami, czego dowodzą ostatnie deklaracje kluczowych polityków. Symbolicznym zakończeniem epoki otwartych granic i otwartych serc był zamach w bawarskim Aschaffenburgu, gdzie w zeszłą środę Enamullah O., 28-letni uchodźca z Afganistanu, zabił dwuletnie dziecko i próbującego interweniować mężczyznę.
Czytaj więcej
Atak nożownika na grupę dzieci w bawarskim Aschaffenburgu kończy czasy Willkommenskultur, czyli kultury witania imigrantów. Awansuje także skrajnie prawicową AfD do roli sumienia narodu w tych sprawach.
Dlaczego to właśnie ten atak nożownika jest przełomowy? – Trwa kampania wyborcza przed przyśpieszonymi wyborami do Bundestagu (23 lutego), w której temat imigracji i tak był mocno obecny. A Enamullah O. jest świetnym przykładem zaniedbań – wcześniej dopuszczał się przestępstw, miało go w Niemczech nie być, powinien być wydalony, jak tysiące innych imigrantów, którzy nie dostali azylu, a wciąż korzystają z niemieckiej gościny.
Wydarzenia z Aschaffenburga doprowadziły do tego, że nawet socjaldemokratyczny kanclerz Olaf Scholz zaczął używać języka stosowanego przez izolowaną skrajnie prawicową AfD. Zamach nazwał terrorystycznym, choć wcześniej w podobnych przypadkach (Afgańczyk miał zaburzenia psychiczne i jak wszystko wskazuje, nie miał powiązań z organizacjami islamistycznymi) lewica nie używała takiego określenia.