Jak tłumaczyła członkini partii Razem, rząd Donalda Tuska „nie chce realizować polityki, która jest dobra dla obywateli”. Chodzi m.in. o zgodę na podwyżkę nakładów na ochronę zdrowia, dofinansowanie nauki oraz budowanie mieszkań na tani wynajem. – To nie powinno zależeć od dobrego cara, tylko wpisane na sztywno. To jest sposób na to, by Polska się rozwijała – powiedziała.
Partia Razem ma żal do Magdaleny Biejat
Jej zdaniem poruszony przez PiS temat drożyzny będzie miała wpływ na wynik wyborów prezydenckich. – Ludzie czują, że jest im trudniej i rząd będzie musiał podjąć jakieś działania, a jeśli nie, to będzie musiał wziąć polityczną odpowiedzialność za to, że w Polsce coraz trudniej się żyje – zapowiedziała.
Czytaj więcej
Nie było zaskoczeń. Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu – wcześniej w partii Razem – będzie kandydatką Nowej Lewicy w wyborach prezydenckich. W niedzielę została ogłoszona jako „dziewczyna z sąsiedztwa”, która powalczy o Pałac Prezydencki.
Dodała, że ludzie liczyli na to, że po zmianie władzy będzie im się żyło lepiej. - Ludzie nie otrzymali podwyżek, których oczekiwali. Związki zawodowe wprost mówią, że były wprowadzane w błąd przez polityków koalicji rządzącej – mówiła na antenie Polsat News.
Odniosła się też do odejścia polityków jej partii do grona wspierającego rząd. – Magdalena Biejat postanowiła wspierać rząd Donalda Tuska ze wszystkimi jego działaniami. Myślę, że podjęła swoją decyzję. To oczywiste, że jest mi przykro - przyznała. Dodała, że wiele osób w partii Razem przyjęło to z zawodem. - Wielokrotnie usłyszeliśmy od Magdaleny Biejat, że nie wystartuje ani jako kandydatka partii Razem, ani szeroko pojętej Lewicy - nadmieniła.