W najpotężniejszej demokracji świata te dane są przerażające. O ile 84 proc. Amerykanów głosujących na demokratów uważa, że proces głosowania i liczenia głosów jest „wiarygodny lub raczej wiarygodny”, to tak samo sądzi już tylko 28 proc. popierających republikanów – podaje instytut Gallupa.
To owoc prowadzonej przynajmniej od ośmiu lat kampanii Donalda Trumpa. W trakcie prawyborów o nominację republikańską w 2016 roku, po przegranej w kluczowym stanie Iowa na rzecz Teda Cruza, napisał na platformie X: „Cruz nie wygrał w Iowa tylko skradł te wybory”. Miliarder do dziś nie uznał też przegranej z Joe Bidenem w 2020 r.
Czytaj więcej
– Jeszcze nigdy nie było tak gigantycznego nacisku celebrytów amerykańskich na wybory prezydenckie – powiedział w rozmowie z Michałem Kolanką dr Artur Dziambor, dziekan Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa w Gdańsku, były parlamentarzysta.
A pytany, czy pogodzi się z ewentualną przegraną w nocy z 5 na 6 listopada, konsekwentnie odmawia odpowiedzi. Aż 69 proc. Amerykanów jest przekonanych, że nie uzna, iż został pokonany, nawet jeśli taki byłby werdykt wyborców (30 proc. jest odmiennego zdania). Takich wątpliwości nie ma w przypadku Harris: 73 proc. Amerykanów jest przekonanych, że uznałaby swoją porażkę, podczas gdy 26 proc uważa, że tak by się nie stało.
Donald Trump przyznał, że łączy go „mały sekret” ze spikerem Izby Reprezentantów Mikiem Johnsonem
Proces zasiania u Amerykanów przez sztab Trumpa wątpliwości co do uczciwości wyborów został rozkręcony na wielką skalę.