Turecki prezydent być może nie jest dumny ze swojego postępowania ale z pewnością zdeterminowany. Wiadomość o formalnym podaniu o przystąpienie do BRICS, z jakim wystąpiły tureckie władze, ujawnił Bloomberg. Ankara oficjalnie ani tego nie potwierdziła, ani temu nie zaprzeczyła. Jednak tureccy dyplomaci nie szczędzą argumentów, aby wytłumaczyć zachodnim dziennikarzom powody takiej inicjatywy.
Czytaj więcej
Turcja złożyła wniosek o przystąpienie do bloku BRICS, do którego należą Rosja, Chiny, Indie, RPA i Brazylia - informuje Bloomberg, powołując się na swoje źródła.
Być może najważniejszym jest ogólne przekonanie, że biegun polityczny świata przesuwa się ku mocarstwom autorytarnym, głównie Chinom i Rosji. Ale zamiar przystąpienia do BRICS jest też efektem od dawna kumulujących się pretensji, jakie ma Erdogan do Zachodu. Na pierwszy plan wysuwają się relacje z Unią Europejską. Teoretycznie Turcy prowadzą rokowania akcesyjne z Brukselą od 2005 roku, jednak przede wszystkim za sprawą blokady ze strony Francji i Niemiec od lat znalazły się one w martwym punkcie. Turcja nie chce więc dłużej postrzegać samej siebie jako kraju leżącego na marginesie zjednoczonej Europy. Widzi się jako potęgę, która sama staje się magnesem dla całego regionu. Tygodnik „The Economist” obliczył, do ilu decyzji Rady UE w sprawach zagranicznych przyłączyła się Ankara. W 2008 roku było ich 88 proc., w 2016 roku już tylko 44 proc., zaś w ubiegłym roku ledwie 7 proc. To miara tempa, w jakim Turcja oddala się od Wspólnoty.
Kraje BRICS (MAPA)
Lista pretensji Erdogana do Stanów Zjednoczonych jest długa
Erdogan żywi też coraz więcej pretensji do Stanów Zjednoczonych. Nie może darować bezwzględnego jego zdaniem wsparcia Białego Domu dla Beniamina Netanjahu – mimo pacyfikacji Strefy Gazy. Uważa też, że Amerykanie stali za próbą zamachu stanu w 2016 roku, który miał położyć kres autorytarnemu reżimowi Erdogana. I – podtrzymuje Ankara – w niewystarczający sposób zwalczają kurdyjską organizację terrorystyczną PKK oraz zapewniają schronienie arcyrywalowi tureckiego prezydenta Fethullahowi Gülenowi.