Jak powiedział podczas porannego programu prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, „ci, którym się wydawało, że PiS zupełnie zostanie wdeptany w ziemię, nie mają powodu do satysfakcji”. - Ta sytuacja z 2010 roku, kiedy PiS zjechał poniżej 25 proc. się nie powtórzyła w tych wyborach. Można zażartować, że PiS-owi dobrze zrobiło pozbycie się telewizji publicznej, bo gdy ją miał, szło mu gorzej i nastroje były gorsze w wieczór wyborczy. A teraz się trochę poprawiły - powiedział ekspert. - Nie wiem, jak to długo się utrzyma, bo kluczowym elementem w kampanii wyborczej jest jednak pokora – PiS spokorniał, nie było przekonania, że będzie wymiatać. I raz jeszcze się powtórzyło, że recepta na szczęśliwe życie, to poziom aspiracji adekwatny do możliwości. PiS się wystraszył, że straci wszystko, a teraz – nawet, jeśli poniósł straty – to wydają się one mniejsze, bo są mniejsze niż oczekiwano. A opozycja musi trochę nadrabiać na bieżąco opowieść, bo poszła do przodu, ale nie tyle, ile się spodziewała - dodał, zaznaczając, że trzeba poczekać jeszcze na szczegółowe wyniki. - Bo Sejmiki są na tyle małe i te różnice w poparciu są na tyle małe, że w kilku województwach to wszystko będzie wisieć na jednym mandacie - podkreślił.