„Funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa latem tego roku odkryli, że w jednym z aut należących do Kancelarii Prezydenta jest zainstalowany lokalizator niewiadomego pochodzenia. To urządzenie, które pozwala śledzić pozycję samochodu w czasie rzeczywistym” – napisał we wtorek portal TVN24. Dziennikarze podali, że „samochód mógł jeździć z tym urządzeniem przez kilka miesięcy i był w tym czasie nieraz włączany do składu kolumny prezydenta, w tym podczas jego wyjazdów do Ukrainy” – mówił informator portalu.
Według informacji „Rz” to nie Służba Ochrony Państwa wykryła urządzenie, ale funkcjonariusze Straży Granicznej na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach, którzy skontrolowali pojazd. Dlatego pod koniec czerwca śledztwo w tej sprawie wszczęto w śląskim wydziale przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach. „Nie ujawniamy informacji o toczącym się postępowaniu z uwagi na jego dobro” – informuje nas lakonicznie biuro prasowe Prokuratury Krajowej. Nie wiemy więc, pod jakim kątem śledztwo wszczęto. Według RMF chodzi o bezprawne uzyskiwanie informacji.
Lokalizator w samochodzie kolumny prezydenta. Błąd SOP
W śledztwie są materiały niejawne, jednym z założonych wątków jest działanie obcych służb.
Udało nam się ustalić, że tropy prowadzą rzeczywiście na Wschód, a ostatnia wizyta głowy państwa w Ukrainie miała miejsce 28 czerwca. Jak informuje strona Kancelarii Prezydenta, „wizyta w stolicy Ukrainy oraz rozmowy z Prezydentem Wołodymyrem Zełenskim są związane z uczczeniem Dnia Konstytucji na Ukrainie, a także konsultacjami dotyczącymi obecnych działań na froncie, w tym groźby rosyjskiego zamachu na Zaporoską Elektrownię Atomową. Poruszono również temat przygotowań do lipcowego Szczytu NATO w Wilnie”.
Czytaj więcej
24 października krajowe wiadomości obiegła informacja o tym, że w samochodzie należącym do Kancel...