- Barbara Nowacka mówi o swoich doświadczeniach, bo ona tworzyła wówczas koalicyjny. My to analizowaliśmy. Wszystkie znaki wskazują na to, że przygotowaliśmy się najlepiej jak to możliwe do wyborów. Ta formuła koalicyjnego komitetu wyborczego daje szanse na dobry wynik. Nie obawiamy się tego progu, chociaż podchodzimy z powagą do sytuacji. Ale zrobimy wszystko, aby ten wynik był dwucyfrowy. Trzecie miejsce Trzeciej Drogi to jest odsunięcie PiS i Konfederacji od możliwości sprawowania władzy. Trzecie miejsce Konfederacji to koalicja Konfederacji z PiS-em. Dlatego tak ważny będzie wynik trzeci. Ani jedynka, ani dwójka samodzielnie rządu nie stworzy. Ten kto zajmie trzecie miejsce będzie decydował - jak my, to będą rządy demokratyczne, jak Konfederacja - to koalicja (z PiS) - wyjaśnił prezes PSL.
A co Kosiniak-Kamysz odpowiedziałby tym, którzy wskazują na zagrożenie dla opozycji, jakim jest nieprzekroczenie przez Trzecią Drogę progu 8 proc.?
- Pomagajmy sobie w opozycji, a nie przeszkadzajmy. Mówienie o zagrożeniach to nie jest pomoc. Mówienie z szacunkiem o konkurentach jest zawsze sympatyczne. Nie podstawiajmy sobie nóg, nie dawajmy sobie kuksańców. My będziemy grać fair play - odparł.
Marsz zaszkodził całej opozycji na chwilę podnosząc notowania Platformy
Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL
Wybory parlamentarne: Czy będzie efekt marszu 1 października?
Następnie prezes PSL był pytany czy nie obawia się powtórzenia "efektu marszu 4 czerwca" - po zorganizowanym w Warszawie przez Koalicję Obywatelską i Donalda Tuska marszu notowania KO przez pewien czas rosły, a Nowej Lewicy i Trzeciej Drogi spadały. Teraz Tusk zapowiedział organizację na 1 października "marszu miliona serc". - Jestem przekonany, że spotkamy się 1 października po to, żeby na kilka tygodni przed wyborami już nikt nie miał wątpliwości, że ludzi dobrych jest więcej, ludzi odważnych, zdecydowanych jest więcej i że więcej nie pozwolimy na to, żeby to zło panoszyło się nie tylko na szczytach władzy, ale też w naszym codziennym życiu - mówił Donald Tusk komentując sprawę Joanny z Krakowa, która, zażyła tabletki poronne, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Po tym, jak źle się poczuła, kobieta zadzwoniła do swojej lekarki, a następnie trafiła do szpitala. Tam - według jej relacji - policjanci mieli w natarczywy sposób domagać się od niej informacji w jaki sposób zdobyła tabletki wczesnoporonne, zarekwirowali jej też telefon i laptop, a policjantka miała kazać jej rozebrać się, robić przysiady i kasłać - prawdopodobnie sprawdzając czy nie ukryła gdzieś tabletek (kobieta twierdziła, że nie ma ich już przy sobie).
Kosiniak-Kamysz w odpowiedzi stwierdził, że "dla sumy opozycji efekt (marszu 4 czerwca) był bardzo zły". - Bo tak naprawdę 4 czerwca we wszystkich sondażach opozycja czyli Trzecia Droga, Platforma Obywatelska i Lewica były w stanie stworzyć rząd koalicyjny, tak pokazywało przeliczenie na mandaty - dodał podkreślając, że po marszu 4 czerwca to się zmieniło. - Marsz zaszkodził całej opozycji na chwilę podnosząc notowania Platformy - dodał prezes PSL.