W czasie, gdy białoruskie śmigłowce wleciały w polską przestrzeń powietrzną, urzędujący od niemal trzech dekad dyktator przebywał w swojej rezydencji w Wiskulach w białoruskiej części Puszczy Białowieskiej, tuż po drugiej stronie granicy. To tam w 1991 podpisano porozumienia białowieskie, które zakończyły istnienie Związku Radzieckiego. Miejsce to często jest wykorzystywane przez Aleksandra Łukaszenkę podczas jego podróży do obwodu brzeskiego.
Tworzony przez niezależnych dziennikarzy projekt Biełaruski Hajun (monitoruje przemieszczenie wojsk na Białorusi) twierdzi, że 1 sierpnia śmigłowiec Łukaszenki wystartował o 10 nad ranem i udał się do pobliskiej miejscowości Bieławieżski. Z informacji tych wynika, że podczas całego pobytu dyktatora przy granicy z Polską towarzyszą mu śmigłowce Mi-8 i Mi-24, które, jak sugeruje Biełaruski Hajun, mogły wlecieć do przestrzeni powietrznej Polski.
Czytaj więcej
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że nie doszło do przekroczenia polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie śmigłowce. Maszyny dostrzegli mieszkańcy Białowieży.
Resort obrony Białorusi twierdzi jednak, że do naruszenia przestrzeni powietrznej nie doszło.
- Oskarżenia dotyczące naruszenia granic Polski przez śmigłowce Mi-24 i Mi-8 białoruskich sił powietrznych i wojsk obrony przeciwlotniczej są zmyślone i zostały wygłoszone przez polskie kierownictwo wojskowo-polityczne po to, by uzasadnić kolejne zwiększenie sił i środków przy granicy z Białorusią – czytamy w komunikacie ministerstwa obrony Łukaszenki.