Xi Jinping jednak potrzebuje Ameryki i Niemiec

Prezydent przyjął w Pekinie Antony’ego Blinkena, bo nie chce, by Chiny poszły w ślady rosyjskiej gospodarki, a on stał się pariasem jak Władimir Putin.

Publikacja: 19.06.2023 22:30

Antony Blinken (z lewej) i Xi Jinping w poniedziałek w Wielkiej Hali Ludowej

Antony Blinken (z lewej) i Xi Jinping w poniedziałek w Wielkiej Hali Ludowej

Foto: AFP

Dyplomatyczny kalendarz ułożył się idealnie dla Niemiec. We wtorek kanclerz Olaf Scholz przyjmuje w Berlinie premiera Chin Li Qianga. To będą pierwsze od trzech lat konsultacje międzyrządowe obu krajów. Chodzi o formułę ustanowioną przez kanclerz Angelę Merkel w zupełnie innych czasach. – Ciągnęliśmy do Chin jak ćma do światła, bez zastanowienia. Teraz to musi się zmienić – mówią „Rz” źródła w Berlinie.

Wypadek z balonem

Wybuch wojny w Ukrainie 22 lutego 2022 r. zmusił Scholza do ścisłej koordynacji polityki wobec Rosji z Ameryką. Niemcy nie mogą już oddzielać swojej strategii handlowej wobec Chin od relacji transatlantyckich. Tymczasem prezydent USA Joe Biden nie tylko nie zrezygnował z prób powstrzymania rosnącej chińskiej potęgi zapoczątkowanych przez Donalda Trumpa, ale wręcz je wzmocnił, w szczególności gdy idzie o ograniczenie eksportu najnowszych technologii.

Czytaj więcej

Szef dyplomacji Tajwanu: Xi obserwuje wojnę w Ukrainie. Od tego zależy inwazja na Tajwan

W poniedziałek Niemcy mogli się przekonać, jak daleko Amerykanie są gotowi pójść w tej konfrontacji i jak na to reagują Chińczycy. Ważnym gestem ze strony komunistycznego reżimu było przyjęcie szefa amerykańskiej dyplomacji Antony’ego Blinkena w Wielkiej Hali Ludowej przez Xi Jinpinga. Wcześniej, w niedzielę, Amerykanin przez pięć i pół godziny prowadził rozmowy ze swoim chińskim odpowiednikiem Qin Gangiem, a także zjadł z nim obiad. Usłyszał co prawda od Chińczyka, że relacje między oboma krajami nie były tak złe od nawiązania stosunków dyplomatycznych w 1979 roku, jednak komunikat Departamentu Stanu mówił potem o „szczerej i otwartej wymianie zdań”.

Z kolei w poniedziałek Blinken dowiedział się od odpowiedzialnego za sprawy zagraniczne w partii komunistycznej Wanga Yi, że „należy odwrócić negatywną spiralę” w relacjach USA z ChRL, choć Chińczyk wygłosił później w tradycyjną tyradę przeciwko Ameryce.

Czytaj więcej

Antony Blinken spotkał się z szefem chińskiego MSZ. Rozmawiali ponad 5 godzin m.in. o Ukrainie

Ostatnim sekretarzem stanu, który zjawił się w Pekinie, był w 2018 r. Mike Pompeo. Blinken miał pójść w jego ślady w lutym, jednak wizyta została odwołana, gdy okazało się, że chiński balon ze szpiegowskim sprzętem na pokładzie przeleciał nad Ameryką. W weekend Joe Biden oświadczył jednak pojednawczo, że zapewne chodziło o „wypadek”, a nie „umyślne działanie”, bo jego zdaniem Chińczycy nie kontrolowali już trasy obiektu.

W żadnym wypadku nie chodzi tu o odwilż czy początek ery zbliżenia między oboma potęgami. Mowa raczej o wprowadzeniu strategii, którą jeszcze pod koniec zeszłego roku na szczycie G20 na Bali uzgodnili Biden z Xi: ustanowienie „minimum” w dwustronnych relacjach.

W szczególności Biały Dom obawia się, że bez takiego porozumienia dynamika kontaktów między Pekinem a Waszyngtonem może wymknąć się spod kontroli, trochę jak przy okazji kryzysu kubańskiego w 1962 r. stało się między USA i Związkiem Radzieckim.

Najpoważniejszym problemem jest Tajwan. To podkreślił Wang Yi. Po spotkaniu z Xi Blinken przyznał, że ostrzegł przywódcę Chin przed ciągłymi „prowokacjami”, jakich dopuszcza się chińskie lotnictwo i marynarka wojenna wokół wyspy. Choć Ameryka nie zamierza rezygnować z budowy aliansu krajów Azji Południowo-Wschodniej przeciwko agresji Chin, to jednak Blinken zapewnił, że Waszyngton nie pcha do niepodległości Tajwanu i opowiada się za zachowaniem status quo.

Amerykanin zwrócił uwagę na wiele innych problemów spornych, w tym masową chińską produkcję na rynek w USA fentanylu, syntetycznego opioidu, którego spożycie jest pierwszą przyczyną śmierci wśród Amerykanów w wieku 18–49 lat. Wskazał też na permanentne łamanie praw człowieka przez Chiny. Ale jednocześnie zapewnił, że rywalizacja między oboma krajami nie może prowadzić do konfliktu. Zapewnił, że Ameryka nie będzie dusiła chińskiego wzrostu gospodarczego, ale też nie zrezygnuje z zakazu przekazywania Chińczykom technologii ważnych dla bezpieczeństwa narodowego USA.

Inwestycje koncernów

Jeszcze w lutym w Monachium Blinken wdał się w ostrą polemikę z Wangiem Yi, gdy Amerykanie spodziewali się, że Chińczycy wesprą Rosję dostawami broni. Do dziś to się jednak nie stało i jak powiedział sekretarz stanu, Xi mu obiecał, że się nie stanie. Chińczycy potrzebują minimalnego porozumienia z Amerykanami, bo to warunek poprawy kondycji gospodarki ich kraju. Spodziewane silne odbicie po pandemii nigdy się nie zmaterializowało. Chiński prezydent, który wybiera się m.in. na szczyt G20 do New Dehli we wrześniu i na szczyt krajów Pacyfiku do San Francisco w listopadzie, chce też być postrzegany jako odpowiedzialny mąż stanu, a nie parias jak Putin.

Tej trudnej sztuki balansowania między współpracą a konfrontacją z Chinami muszą się nauczyć Niemcy. Tuż przed wtorkowym spotkaniem Scholza z Li Qiangiem wypłynęła do mediów robocza wersja pierwszej powojennej doktryny strategicznej Niemiec, w której ChRL określono jako „systematycznego rywala”. Kanclerz co prawda nie chce „odciąć” (decoupling) niemieckiego biznesu od Chin, jak tego w pewnym momencie domagali się od niego Amerykanie. Mówi jednak o „ograniczeniu ryzyka” poprzez zachęcanie inwestorów z Niemiec do szukania innych lokalizacji, jak Indie czy Meksyk.

To łatwe jednak nie jest z uwagi na ogromne zaangażowanie niemieckiego biznesu w Państwie Środka. Milion miejsc pracy w RFN zależy bezpośrednio od biznesu z Chińczykami (wiele milionów pośrednio), a za połowę europejskich inwestycji w Chinach odpowiedzialni są Niemcy. Nagła rezygnacja wepchnęłaby Niemcy w głęboki kryzys, który zapewne rozlałby się i na Polskę. Jednak także sam Xi liczy, że rozdzieli Berlin od Waszyngtonu, zachęcając go do utrzymania bliskiej współpracy z Pekinem.

Być może jednak dla Scholza najtrudniejsze będzie przekonanie niemieckich koncernów jak Volkswagen czy BASF do zmiany kursu. Obaj potentaci wciąż inwestują jak nigdy wcześniej w Chinach.

Dyplomatyczny kalendarz ułożył się idealnie dla Niemiec. We wtorek kanclerz Olaf Scholz przyjmuje w Berlinie premiera Chin Li Qianga. To będą pierwsze od trzech lat konsultacje międzyrządowe obu krajów. Chodzi o formułę ustanowioną przez kanclerz Angelę Merkel w zupełnie innych czasach. – Ciągnęliśmy do Chin jak ćma do światła, bez zastanowienia. Teraz to musi się zmienić – mówią „Rz” źródła w Berlinie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Czy zamach uratuje Donalda Trumpa? To może być punkt przełomowy kampanii
Polityka
Drugi zamach na Donalda Trumpa. Kandydat na prezydenta wskazuje winnych
Polityka
Ameryka już zaczyna głosować na prezydenta
Polityka
Wojna wśród emigrantów z Rosji. Opozycjoniści walczą między sobą
Polityka
Szwajcarska demokracja do remontu. Fałszowano podpisy