Niemiecko-rosyjska wojna dyplomatyczna nabiera tempa. Kilka tygodni temu Niemcy opuścić musiała 50-osobowa grupa rosyjskich dyplomatów zajmujących się szpiegostwem. Rosja wydaliła więc z początkiem maja kilkudziesięciu niemieckich dyplomatów. Ograniczono też do 350 osób liczbę wszystkich pracujących w Rosji niemieckich funkcjonariuszy, w tym nauczycieli oraz pracowników organizacji pozarządowych. Decyzja obowiązuje od czwartku. Na to Berlin odpowiedział zamknięciem czterech z pięciu rosyjskich konsulatów w RFN, co ma nastąpić do końca tego roku. Trwa oczekiwanie na odpowiedź Moskwy.
– To nie my zaczęliśmy. Niemcy prowadzą politykę wrogą wobec Rosji – oświadczyła Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ.
Czytaj więcej
Przywódcy 47 państw Europy pokazali w Kiszyniowie Rosji, że nie uznają jej strefy wpływów. Wcześniej Francja dokonała zwrotu polityki wobec Moskwy.
W Berlinie nikt nie ma złudzeń, że eskalacja dyplomatycznych ciosów ze strony Rosji jest widocznym przejawem postępującego rozczarowania Moskwy z narastającej pomocy militarnej okazywanej Ukrainie przez Berlin.
Minęły już czasy, gdy Niemcy w zachowawczy sposób traktowały prośby Kijowa o broń w pierwszych miesiącach wojny. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Niemcy rozkręcają się powoli, ale trudno im zarzucić brak konsekwencji.