Nie mam wątpliwości co do tego, że gdyby Białorusin został głową Kościoła i tak jak niegdyś Jan Paweł II troszczył się o przyszłość swojej ojczyzny, zostałby skazany przez sąd w Mińsku na wiele lat łagrów. Chociażby zaocznie. Za "ekstremizm", "nawoływanie do nienawiści" i "działalność wywrotową". Zresztą w 2020 roku ówczesnego zwierzchnika białoruskich katolików Tadeusza Kondrusiewicza Łukaszenko nie wpuszczał do własnego kraju, arcybiskup musiał koczować przez kilka miesięcy w okolicy polsko-białoruskiej granicy, przygarnięty gościnnie w jednej z polskich parafii. Już wtedy urzędujący od 1994 roku dyktator udowodnił, że na Białorusi nie ma ludzi nietykalnych. Każdy, kto głośno mówi i stanowi zagrożenie dla jego władzy, zostanie wyeliminowany.