Podczas gdy po warszawskim przemówieniu Bidena spodziewamy się ważnych komunikatów dla świata, wygłoszone w Moskwie orędzie Putina było kierowane wyłącznie do Rosjan. Świat dowiedział się z niego tylko jednego; Rosja zawiesza swój udział w podpisanym w 1991 roku w Moskwie traktacie START, czyli międzynarodowej umowie o redukcji zbrojeń strategicznych.
Rosyjski prezydent wyjaśnił, że Moskwa nie może sobie pozwolić na kontrolę jej arsenału przez partnerów, którzy chcą ją … zmiażdżyć. To w narracji Putina oczywiście wina Amerykanów, którzy mają jeden cel – podporzadkowanie sobie świata. „Nie wychodzimy z traktatu, nie mniej, jeśli Amerykanie będą rozwijali swój potencjał o nowe bronie jądrowe, Moskwa pójdzie tą samą ścieżką”. Chęć dominacji nad światem, co jest głównym celem Stanów Zjednoczonych – tłumaczył Putin – sprowokowała ich do wywołania wojny w Ukrainie. Wojny zaborczej i – z perspektywy Rosji – niesprawiedliwej. W której udział – tu wracamy już do tradycyjnej retoryki Kremla, gdzie wojna to „specjalna operacja wojskowa” - jest dowodem heroizmu i szczytem postaw patriotycznych Rosjan.