Joe Biden zaprosił do wysłuchania w nocy ze środy na czwartek czasu warszawskiego orędzia o stanie państwa tych, którzy zwykle żyją w Stanach w cieniu. W loży honorowej było więc miejsce dla migranta, który dopiero stara się zalegalizować swój pobyt oraz ojca, którego dziecko zmarło z powodu przedawkowania fentanylu. Był też robotnik, który nie wie, czy jego zakład, jak tak wiele innych, nie przeniesie produkcji do krajów zamorskich. No i para homoseksualna z jednego ze stanów, które odmawiają uznania osób tej samej płci za małżeństwo.
Wprowadzenie ich wszystkich na salony to część długoterminowej przebudowy państwa, której podjął się 80-letni prezydent. Biden może i sił nie ma już zbyt dużo. Ale nie ma też wyboru, jeśli chce, aby Ameryka wyszła zwycięsko z niezwykłych wyzwań, które przed nią stanęły.
Czytaj więcej
Prezydent Joe Biden, w czasie 73-minutowego orędzia o stanie państwa wygłaszanego przed połączonymi izbami Kongresu, wezwał Republikanów do współpracy z jego administracją przy podniesieniu limitu długu i wsparciu polityki podatkowej, która byłaby przyjaźniejsza dla klasy średniej.
Najpierw w polityce zagranicznej. Amerykański wywiad jest przekonany, że wojna w Ukrainie potrwa długo, może wiele lat. To będzie starcie na wyczerpanie. I choć Stany mają kilkanaście razy większą gospodarkę od Rosji, nie jest jasne, czy mają równie dużą determinację, aby stawić opór Putinowi. W szeregach republikanów, którzy właśnie przejęli większość w Izbie Reprezentantów, podnoszą się coraz częściej głosy, aby dojść do kompromisu z Kremlem. Biden uważa, że jest na to tylko jeden sposób: pokazać głębokiej Ameryce, że nawet w wojennych warunkach da się odbudować gospodarkę, a zwykli ludzie nie muszą odczuwać na własnej skórze skutków sankcji nałożonych na gospodarkę. Spadająca inflacja, niezwykłe tempo tworzenia nowych miejsc pracy i lepsze prognozy wzrostu dodają wiarygodności tej prezydenckiej wizji.
Ale pesymistyczna jest też analiza amerykańskiego wywiadu wobec Chin. Wskazuje ona, że wobec spadku dynamiki ekonomicznej i niemocy w walce z pandemią, Xi Jinping jest gotowy prowadzić coraz bardziej ryzykowną politykę zagraniczną, która pobudzi nacjonalistyczną gorączkę w miliardowym kraju. Jej częścią jest rosnące ryzyko inwazji na Tajwan i przejęcie kontroli nad Morzem Południowochińskim.