W Brazylii, dwa lata po wydarzeniach na amerykańskim Kapitolu, ponownie byliśmy świadkami scen, które w demokracji nie mają prawa mieć miejsca. Które państwo będzie następne? Kto nie poradzi sobie z akceptacją wyników wyborów? Niestety, sporo może wskazywać na Polskę. Już pierwsze dni nowego roku pokazują, że w tegorocznej kampanii nikt nie będzie brał jeńców.
Demokracja to system, w którym de facto nie ma wygranych i przegranych. Zmiana władzy powinna dziać się naturalnie, bez większych emocji. Przegrana nie oznacza anihilacji – dostaliśmy się do parlamentu, tworzymy prawo, decydujemy o życiu milionów osób, jesteśmy konstruktywną opozycją. Zwycięzców będą rozliczać wyborcy przy kolejnych wyborach za realizację programu wyborczego. Tyle teorii.