Po wybuchu granatnika w Komendzie Głównej Policji w sprawie mnożą się spekulacje, w tym o dymisji gen. Jarosława Szymczyka. O tym, że ją „wyklucza”, napisał na TT Mariusz Kamiński, szef MSWiA.
Gen. Szymczyk, który miał niechcący uruchomić granatnik przywieziony jako prezent z Ukrainy, w tym tygodniu złoży zeznania w prokuraturze. W poniedziałkowej „Rz” przedstawił swoją wersję wydarzeń. Będąc na delegacji w Ukrainie, otrzymał dwa, jak twierdzi, zużyte granatniki przeciwpancerne. Są jednorazowego użytku, po którym zostaje obudowa, tzw. tuba. Jedną przekazał mu komendant policji Ihor Kłymenko, drugą – wiceszef Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych gen. Dmytro Bondar – i właśnie ta wybuchła, kiedy komendant, już w kraju – jak twierdzi – podniósł granatnik, by go przesunąć.
Czytaj więcej
Komendant Jarosław Szymczyk otrzymał symboliczny prezent wyłącznie z dobrych intencji i głębokiej wdzięczności - pisze w oświadczeniu Państwowa Służba Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych.
W sprawie jest mnóstwo wątpliwości – ma je wyjaśnić prokuratura i ABW. Swoje działania w Ukrainie prowadzi w tej sprawie SBU.
Jak ustaliliśmy, policyjna delegacja, która 11–12 grudnia przebywała na Ukrainie, składała się z trzech osób – gen. Szymczyka, kierowcy i jednego z oficerów – pojechali jednym busem. Drugim, jako ochrona jechali antyterroryści z BOA (nie było wśród nich dowódcy BOA – Dariusza Zięby). Od granicy do Kijowa przejazd ochraniała też strona ukraińska.