To będzie zapewne gwóźdź do trumny europejskich ambicji obronnych przynajmniej na jedno pokolenie. Jak donosi dziennik „El Pais”, hiszpańska armia stawia na zakup 80 amerykańskich myśliwców najnowszej generacji F-35 o wartości około 10 mld euro.
– W ten sposób cofamy się o 40 lat, do czasów Felipe Gonzaleza, który zdecydował o zakupie amerykańskich F-18. Od tamtej pory Hiszpania coraz bardziej angażowała się w rozwój europejskich myśliwców, jak Eurofighter – podkreśla madrycki dziennik.
Czytaj więcej
Bruksela próbuje od lat przekonać państwa członkowskie, żeby zdecydowały się na ścisłą współpracę w przemyśle obronnym. Pewne sukcesy ma, tyle że skala inwestycji jest ciągle niewielka, a nieufność między partnerami spora.
Dassault robi numer
Ledwie trzy lata temu socjalistyczny premier Pedro Sanchez przyłączył się do francusko-niemieckiego konsorcjum, którego ambicją było zbudowanie myśliwca europejskiego kolejnej generacji o kryptonimie NGF (New Generation Fighter). Wówczas wszystko, co służyło uniezależnieniu się od Ameryki Donalda Trumpa, było w cenie, w szczególności wśród liberalnych i lewicowych ugrupowań w Unii.
Ale od tej pory świat zmienił się nie do poznania. Hiszpania, która pozostawała w ogonie krajów Wspólnoty pod względem wydatków na obronę (poświęcała na nie 0,9 proc. PKB), po inwazji na Ukrainę zaczęła poważnie traktować ryzyko wojny. Na porządku dnia stanęła więc pilna wymiana floty starzejących się F-18 sprawdzonymi maszynami, zdolnymi odeprzeć wroga.