Reklama
Rozwiń

Leonid Krawczuk. Kunktator i rewolucjonista

Nie żyje pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy, ostatni z trójki polityków, którzy zlikwidowali Związek Radziecki.

Publikacja: 11.05.2022 18:48

Leonid Krawczuk w styczniu 2014 roku podczas nadzwyczajnej sesji parlamentu

Leonid Krawczuk w styczniu 2014 roku podczas nadzwyczajnej sesji parlamentu

Foto: Sergei SUPINSKY/AFP

Główny ideolog ukraińskiej partii komunistycznej ustanowił podwaliny niepodległego państwa, łącznie z flagą, herbem i walutą. Mimo że aż do samego końca komunistycznych rządów pozostawał członkiem partii.

Między kropelkami

Jego umiejętności znajdowania kompromisów, unikania kłótni i kłopotów, a mimo to osiągania swoich celów stały się legendarne w Ukrainie. W Kijowie na początku lat 90. powszechnie opowiadano taką anegdotę: W ulewny deszcz prezydent Rosji Borys Jelcyn, prezydent USA George Bush i prezydent Leonid Krawczuk przebiegają przez ulicę do rezydencji ukraińskiego prezydenta, Pałacu Maryńskiego. Jelcyn i Bush dobiegają przemoczeni do suchej nitki, Krawczuk – zupełnie suchy. Amerykanin i Rosjanin patrzą zdumieni na Ukraińca, a ten tłumaczy: – A ja tak – pomiędzy kropelkami…

Ale z tego powodu dorobił się też w Ukrainie stałego przezwiska koniunkturalisty.

Po studiach ekonomicznych na kijowskim uniwersytecie karierę zawodową zaczynał w Czerniowcach. Szybko przeszedł do pracy w miejscowym komitecie partii komunistycznej, bo oferował on mieszkania (a to był luksus w ZSRR). – Jako sekretarz Komitetu Centralnego (ukraińskiej partii) miałem mieszkanie 54 metry kwadratowe. Nie mogłem kupić sobie samochodu, nawet wtedy, gdy miałem pieniądze. (…) Chciałem kupić synowi, musiałem czekać w kolejce (na przydział samochodu – red.) trzy lata – wspominał późniejsze już czasy.

Partyjni bonzowie wysłali go na studia do moskiewskich szkół partyjnych. Po powrocie zrobił karierę w ukraińskim Komitecie Centralnym.

Czytaj więcej

Leonid Krawczuk dla "Rz": Zachód oszukał Ukrainę

Ale gdy dostał się wreszcie do najwęższego kręgu władców Ukrainy, Biura Politycznego partii komunistycznej, Związek Radziecki zaczął się rozpadać.

Krawczukowi, jako głównemu ideologowi partii, kazano prowadzić publiczne polemiki z błyskawicznie rosnącym w siłę opozycyjnym Narodowym Ruchem Ukrainy, na którego czele stał były dysydent i łagiernik Wiaczesław Czornowił. Na jednym ze spotkań opozycjoniści wręczyli mu mały znaczek z tryzubem, w owym czasie symbolem niepodległościowych dążeń (obecnie herbem kraju). Krawczuk przyczepił go sobie do marynarki obok znaczka partyjnego, ale siadając do stołu rozmów, zdjął marynarkę, by nikt go nie sfotografował z symbolem „burżuazyjnych nacjonalistów ukraińskich”, jaki zwalczał jako komunistyczny ideolog. Jednak w 1991 roku dzięki m.in. niemu tryzub został herbem Ukrainy. Był już wtedy szefem parlamentu.

Groźba poety

Jako komunistyczny lider kraju Krawczuk cały czas lawirował między naciskiem społecznym i naciskiem z Moskwy. W efekcie Ukraina jednak w 1990 roku przyjęła deklarację o suwerenności, a w rok później nie poparła komunistycznych puczystów. Za to po stłumieniu puczu w Moskwie ogłosiła niepodległość. Według legendy Krawczuk do końca się wahał, czy poddawać pod głosowanie deklarację o niepodległości, ale na sali parlamentu podszedł do niego poeta i późniejszy ambasador w Polsce Dmytro Pawłyczko i zagroził, że udusi go na miejscu, jeśli dokument nie zostanie przyjęty.

Za to już samodzielna odmowa podpisania przez Krawczuka nowej umowy związkowej była gwoździem do trumny komunistycznego imperium. – Jestem jego grabarzem – śmiał się wiele lat później.

W cieniu Kremla

Ale już miesiąc po puczu zetknął się z rosyjską irredentą. Ówczesny przywódca Rosji Borys Jelcyn we wrześniu 1991 roku wysłał na Krym swą współpracowniczkę Galinę Starowojtową. Miała przekonać przywódcę Tatarów krymskich i byłego dysydenta Mustafę Dżemilowa do poparcia rosyjskiej aneksji półwyspu. Dżemilow wyrzucił ją z domu.

Czytaj więcej

Nie żyje Łeonid Krawczuk, pierwszy prezydent Ukrainy

– Myślałem, że Rosja koniec końców zmieni się. (…) Ale ona pozostała taką, jaką była. A ja wiedziałem wiele i powinienem był z tego wyciągnąć wnioski. Nie zrobiłem tego – przyznawał Krawczuk trzy lata przed śmiercią.

W 1991 roku został prezydentem Ukrainy i prawie całą kadencję spierał się z Moskwą o podział Floty Czarnomorskiej. A z Rosją wspieraną przez Zachód – o broń atomową, jaką radziecka armia zostawiła w Ukrainie. Flotę podzielono, ale w Sewastopolu pozostała rosyjska baza, stając się przyczyną niekończących się sporów i jednocześnie podstawą prorosyjskich ruchów separatystycznych na półwyspie. Broń oddał już następca Krawczuka Leonid Kuczma w zamian za gwarancje bezpieczeństwa i integralności terytorialnej kraju udzielone przez USA, Wielką Brytanię i … Rosję.

– Ostatnie 150 lat swojej historii Rosja prowadziła wojny i w tym czasie sformowała unikalną elitę polityczną wojny. I teraz nie zna innego sposobu spierania się jak tylko używanie siły. W Rosji człowiek jest niczym, liczy się tylko ojczyzna i władza – mówił w ostatnim wywiadzie.

Polityka
Viktor Orbán podsumował rok: Putin uczciwym partnerem, Netanjahu - dobrym przyjacielem
Polityka
Koniec seminarium duchownego w Pińsku. Brak powołań czy kolejny cios w Kościół katolicki?
Polityka
Imigracyjny problem USA. Donald Trump chce pobić wynik Baracka Obamy
Polityka
Czwarty tydzień protestów w Gruzji. Fala demonstracji nie ustaje
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Polityka
USA: 37 więźniów uniknie kary śmierci. Tak zdecydował Joe Biden
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku