– Nie jestem w stanie rozmawiać z panem Tuskiem. Ani o tym, by został świadkiem koronnym, małym albo dużym, albo o zgodzie na karę. On nie jest partnerem politycznym – powiedział w środę w Sejmie Jarosław Kaczyński. Odpowiedział w ten sposób na propozycję dyskusji, którą we wtorek złożył mu Donald Tusk. Przewodniczący Rady Europejskiej napisał na Twitterze: „To może debata, Panie Prezesie? O Europie, Polsce i Pana insynuacjach. Jestem do dyspozycji”.
Wpis Tuska był z kolei reakcją na wywiad Jarosława Kaczyńskiego, który powiedział „Gazecie Polskiej”: „Sądzę, że przewodniczącym Rady Europejskiej nie powinien być człowiek, wobec którego być może stawiane będą poważne zarzuty. To nie będzie wzmacniało wspólnoty”.
Nasi rozmówcy z PiS nie mają wątpliwości, że powody, dla których Kaczyński wypowiada się tak o Tusku, są dwa: osobisty i polityczny.
Osobisty dotyczy katastrofy smoleńskiej. W „Gazecie Polskiej” wszak prezes PiS mówił: „Rząd Tuska zrezygnował ze śledztwa, działał na rzecz Rosjan. [...] Można oczywiście wyjaśnić to działanie osobistym interesem Tuska, który walcząc o europejską karierę, nie chciał konfliktu z Rosją, wiedząc, iż to by zaszkodziło lub wręcz zniweczyło jego plany”. – To sygnał, że prezes domyśla się, do czego doprowadzą śledztwa prowadzone w sprawie Smoleńska – mówi jeden z posłów PiS. – Przyjęta przez Tuska procedura wyjaśniania katastrofy była dla Polski niekorzystna. Nie było uchwały rządu, po prostu Tusk zaakceptował sposób narzucony przez Rosjan. To podpada pod paragraf 129 kodeksu karnego (działanie na szkodę Rzeczpospolitej, będąc upoważnionym do reprezentowania Polski na zewnątrz – red.).
Z naszych informacji wynika, że w swym gabinecie Kaczyńskiemu zdarza się podzielić z rozmówcami przekonaniem, że miejsce Tuska jest w więzieniu.
Inny z naszych rozmówców wskazuje na motywacje polityczne. – Prezes może chcieć, by Tusk się wreszcie zdeklarował: wraca do polityki krajowej czy nie – podejrzewa poseł PiS. – Propozycja debaty ze strony Tuska pokazuje, że były premier połknął haczyk.