Najnowsze badanie preferencji partyjnych przeprowadzone przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej" przynosi dobrą wiadomość dla Nowoczesnej i powody do niepokoju dla PiS.
Poparcie dla partii rządzącej stoi w miejscu, z widoczną jednak tendencją spadkową. PiS osiąga w grudniu 36,4 proc.: jest to nieznaczny spadek w porównaniu z wynikami z listopada, ale znacznie wyraźniejszy na tle sondażu październikowego, w którym PiS osiągało rekordowe poparcie 39,8 proc.
Szef IBRiS Marcin Duma łączy tę tendencję z umacnianiem się PSL. – Ludowcy, jeszcze latem spadający pod próg wyborczy, po raz kolejny otrzymują poparcie powyżej 6 proc. – mówi. – To może być oznaka trwałej tendencji i biorąc pod uwagę różne dane, nie tylko te publicznie ogłaszane, można powiedzieć, że wzrost poparcia dla PSL nie jest przypadkowy; jest czymś bardziej stabilnym niż margines błędu w pomiarach.

Duma podkreśla, że partii rządzącej szkodzi błyskawiczny rozwój choroby ASF (afrykański pomór świń) i niewyjaśniona kwestia dopłat bezpośrednich. – Mam wrażenie, że twierdza PiS, jaką jest polska wieś, może zrobić partii rządzącej psikusa – analizuje Duma. – Szczególnie że w wyborach samorządowych można to zrobić „bezkosztowo": beneficjenci 500+ niczego nie stracą, głosując na opozycję. A większość samorządów to jednak są wsie, gdzie mieszka 40 proc. ludności. Być może to właśnie poparcie na wsiach w roku 2014 zostało już przez PiS przeanalizowane i przełożyło się na forsowane propozycje zmian w prawie wyborczym.