Po serii publikacji prasowych, opisujących kontrowersyjne działania spółek, których był współwłaścicielem, wiceminister sportu Łukasz Mejza poszedł na bezpłatny urlop. Do czasu wyjaśnienia stawianych mu zarzutów ma też ograniczyć swoją działalność poselską. Tymczasem, jak wynika z kontroli posłów Lewicy w resorcie sportu, od dnia powołania go na stanowisko wiceministra Mejza ani razu nie pojawił się w pracy. Nie ma też śladu po jego jakiejkolwiek działalności – twierdzą posłowie.
Jeden z nich, poseł Maciej Kopiec pobyt w Ministerstwie Sportu i Turystyki nazywa „najkrótszą kontrolą poselską, jaką kiedykolwiek przeprowadził”. – Nie było dosłownie nic, nawet jednego dokumentu z podpisem wiceministra Mejzy. Kompletne zero aktywności – mówi „Rz” poseł Kopiec.
Czytaj więcej
Prawie 70 proc. ankietowanych przez Kantar uważa, że Łukasz Mejza, wiceminister sportu z Partii Republikańskiej, powinien stracić stanowisko. Przeciwnego zdania jest co piaty badany.
Łukasz Mejza nie przychodzi do pracy do siedziby ministerstwa
Jedyny dokument, w którym pojawia się nazwisko Mejzy, to regulamin pracy, z którego wynika, że odpowiada za urządzenia elektroniczne w departamencie nowych technologii, który mu podlega. Mejza nie ma w resorcie sekretariatu, asystenta. Kontrolujący posłowie też go nie spotkali. – Po długim oczekiwaniu otrzymaliśmy okrężną drogą informację, że „jest na spotkaniu” – wyjaśnia poseł Lewicy.