50-minutowa rozmowa Angeli Merkel z Aleksandrem Łukaszenką w poniedziałek wieczorem została zaaranżowana w trakcie jej dwóch poprzednich konwersacji telefonicznych z Władimirem Putinem. Od sfałszowanych wyborów i represji demokratycznego zrywu w Mińsku latem ubiegłego roku żaden zachodni przywódca nie zdecydował się na taki krok. Oznacza on pewną legitymizację dyktatora.
W trakcie rozmowy Łukaszenko miał obiecać, że zacznie ściągać ludzi znad granicy, a do tych, którzy tam zostaną, uzyskają dostęp organizacje humanitarne. Uzgodniono, że w ciągu kilkunastu dni, jakie pozostały Merkel na stanowisku kanclerza, dojdzie do kolejnej rozmowy obojga polityków. Cień na wiarygodność Łukaszenki, jeśli w ogóle taką zachował, rzuciło jego zapewnienie, że to nie on ściągnął migrantów. We wtorek nie było też widać pozytywnych zmian na granicy z Unią.