Komisja Europejska podtrzymała gotowość do pomocy Polsce w radzeniu sobie z kryzysem na granicy z Białorusią. – Możemy zaoferować pomoc operacyjną i finansową – powiedziała we wtorek Dana Spinant, rzeczniczka KE. Taką dostały już Litwa i Łotwa, gdzie obecni byli przedstawiciele unijnych agencji – Frontexu, Europolu oraz EASO, czyli urzędu ds. azylu. Warszawa o wsparcie nie wystąpiła. KE przyznaje, że w związku z brakiem zaproszenia dla przedstawicieli unijnych instytucji cała wiedza o tym, co dzieje się na granicy, pochodzi od polskich władz, a także z mediów i organizacji pozarządowych. – Wielu imigrantów jest zablokowanych na granicy, pogoda się pogarsza. Chcemy pomóc w kryzysie humanitarnym – powiedziała rzeczniczka. KE daleka jest od krytykowania polskich służb. Według Komisji to reżim Łukaszenki nieludzko traktuje imigrantów i prowadzi nielegalne działania na granicy. I dlatego polskie służby mają bardzo trudne zadanie.

Czytaj więcej

Kwitnie handel z Łukaszenką

Bruksela oferuje działania polityczne i dyplomatyczne. Już w lecie była w kontakcie z władzami irackimi, co pozwoliło na ograniczenie liczby lotów z Bagdadu do Mińska. Ale imigranci korzystają też z innych lotnisk i tras. Komisja analizuje loty z ponad 30 państw: sprawdza, jak często się odbywają, ile miejsc jest zajętych, czy są loty powrotne itp. Na liście państw są miejsca pochodzenia imigrantów, ale także miejsca przesiadkowe. Obejmuje ona m.in takie państwa, jak Irak, Maroko, Syria, Iran, Katar, RPA, Wenezuela, Sri Lanka, Algieria, Somalia, Indie, Azerbejdżan, Libia, Tunezja, Jemen i Pakistan. W najbliższych dniach wiceprzewodniczący KE Margaritis Schinas uda się z misją do kilku krajów pochodzenia i tranzytu imigrantów, żeby uświadomić tamtym władzom, w jaką pułapkę są wciągane ich państwa i korzystający z lotów imigranci. Bo – jak podkreśla KE – akcja przerzucania ludzi na wschodnią granicę Polski jest koordynowana przez oficjalne urzędy Białorusi: ambasady, konsulaty, agencje państwowe. To stwarza iluzję, że droga do UE jest bezpieczna, a nie ryzykowna i polegająca na wypychaniu ludzi przez białoruskie służby.

Kolejnym instrumentem Unii mają być sankcje. UE wprowadziła już cztery rundy sankcji, zarówno wobec osób, jak i firm związanych z Łukaszenką. Obowiązują też sankcje sektorowe wobec branż gospodarki kluczowych dla funkcjonowania białoruskiego reżimu. W środę UE formalnie zatwierdziła ostatnią decyzję dotyczącą zawieszenia ułatwień wizowych dla białoruskich oficjeli. Będą kolejne obostrzenia dla tych, którzy są zaangażowani w ataki hybrydowe na Polskę. Bruksela jest przekonana, że sankcje działają, czego dowodem jest fakt, że Łukaszenko zaczyna się zachowywać jak gangster. Dlatego trzeba zaostrzyć kurs wobec niego.

Istotną część działań KE ma być próba ograniczenia lotów na Białoruś. Ma się to odbywać dwoma ścieżkami. Pierwsza to ewentualne sankcje wobec przewoźników, którzy świadomie uczestniczą w planie Łukaszenki. Taką opcję wymieniła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Drugi instrument to ograniczenie możliwości działania Belavii, czyli przewoźnika białoruskiego. Miałoby to się odbyć poprzez uniemożliwienie mu leasingu samolotów, wynajmowanych głównie od firm irlandzkich. Dyskusja na ten temat odbędzie się na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w najbliższy poniedziałek.