W tygodniu przed długim weekendem opozycję zelektryzował sondaż CBOS, w którym wyraźnie spadło poparcie dla PiS. Na partię Jarosława Kaczyńskiego chciałoby głosować 28 proc. Polaków deklarujących udział w wyborach. To o 7 pkt proc. mniej niż w poprzednim badaniu, w pierwszej połowie października. Na KO głosowałoby 17 proc. (wzrost o 2 pkt proc.), na Polskę 2050 – 12 proc. (wzrost o 1 pkt proc.), na Konfederację 8 proc., a na Lewicę 5. O ile te wyniki znacząco różnią się od poprzednich preferencji, o tyle jeden wskaźnik jest niezmienny: wysoka deklarowana frekwencja – 74 proc. badanych zapowiedziało udział w wyborach.
Wyjątkowo liczna jest też grupa niezdecydowanych – aż 23 proc. CBOS przypomniał w komentarzu do badania, że podobny spadek partia rządząca zanotowała rok temu, jesienią 2020 roku, w czasie masowych protestów przeciw wyrokowi TK w sprawie aborcji. Do dziś starty te PiS odrobiło tylko w części.
Czytaj więcej
Liczne kryzysy zmuszają rząd i sejmową opozycję do reakcji. Tej drugiej zostaje niewiele przestrz...
Złą passę władzy potwierdził jeszcze jeden sondaż: Pollster na zlecenie „Super Expressu" przeprowadził badanie, w którym PiS uzyskało 36,58 proc. głosów, wobec 39,5 w poprzednim miesiącu. Zyskały nieco KO i Polska 2050.
Czy te wyniki to dla opozycji powód do otwierania szampana, czy tylko fotografia chwilowych nastrojów? Czy KO, Polska 2050, Konfederacja i Lewica mogą liczyć na przypływ wyborców z PiS? Raczej nie. Świadczy o tym choćby rosnąca grupa niezdecydowanych. To wyborcy, którzy czują rozczarowanie wobec rządzących, może są przytłoczeni obawami o przyszłość, ale dla których żadna z partii opozycyjnych nie ma oferty, włącznie z PSL, które chciało budować nowe konserwatywne centrum z Jarosławem Gowinem, ale większość sondaży w ostatnich tygodniach nie daje ludowcom szans na przekroczenie progu. Wydaje się, że to już utrwalona tendencja.