6 lipca senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji zebrała się, by rozpatrzyć niebudzącą większych kontrowersji nowelę ustawy o partiach politycznych i kilka petycji. Na początku posiedzenia szef komisji Aleksander Pociej zwrócił się do senatorów, łączących się zdalnie, by włączyli kamery. I okazało się, że na przekazie od Lidii Staroń, senator niezależnej i byłej kandydatki PiS na RPO, jest ona niewidoczna. – Musimy widzieć, kto z państwa senatorów bierze udział w obradach. Samo włączenie kamery nie jest wystarczające. Muszę mieć pewność, że udział biorą osoby uprawnione do tego – powiedział Pociej.
Kilka minut później senatorowie zagłosowali nad nowelizacją, a Staroń wciąż nie było widać. – Panie senatorze, jak mamy postąpić z panią senator Staroń? Bo nie mamy jej na wizji – zapytała Pocieja urzędniczka. – To proszę rozłączyć, nie bierzmy pod uwagę tego głosu – odpowiedział Pociej.
Sprawą tamtego posiedzenia zajęła się w ubiegłym tygodniu inna komisja: Regulaminowa, Etyki i Spraw Senatorskich. Powodem było to, że z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności Staroń obniżono uposażenie, a komisja zebrała się, by rozpatrzyć jej odwołanie. I padły mocne podejrzenia. Część senatorów dowodziła, że nie ma pewności, czy Staroń osobiście uczestniczyła w posiedzeniu.
Czytaj więcej
W izbie refleksji powstanie nowy dźwig osobowy. To efekt słynnej awarii przed przegranym głosowaniem.
Taką tezę postawił senator Marek Borowski z KO. Zauważył, że z konta Staroń szybko się wylogowano. – Uprawnione było podejrzenie, że jest tam kto inny, asystent, ktokolwiek. A w momencie, gdy wyraźnie polecono pokazać się w kamerze, on się wyłączył. Nie twierdzę, że tak było na pewno, ale jest to możliwe – mówił. Wcześniej zaznaczył, że głosowanie przez osobę nieuprawnioną jest przestępstwem.