Ze swoją pierwszą oficjalną wizytą w naszym regionie szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken udał się nad Dniepr. W czwartek spotkał się z ukraińskim rządem, parlamentarzystami oraz prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Powtórzył amerykańskie stanowisko popierające integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy, potępił aneksję Krymu i agresję w Donbasie.
Ukraiński przywódca stwierdził, że Rosja częściowo wycofała swoje siły jedynie z okupowanego półwyspu, ale sytuację na wschodzie Ukrainy wciąż utrzymuje w napięciu. W Kijowie nie ukrywają, że Ukrainie w pierwszej kolejności zależy na dostawach nowoczesnej amerykańskiej broni. Szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kuleba zdradził nawet, że chodzi o m.in. o systemy obrony przeciwlotniczej i technologie wykrywające snajperów.
Droga do NATO?
– Usłyszeliśmy w zasadzie wszystko, co chcieliśmy usłyszeć. W obliczu rosyjskiej agresji Stany Zjednoczone okażą nam wszelkie wsparcie polityczno-dyplomatyczne, dostarczą broń, ale też zaopatrzą w dane wywiadowcze. Szczegóły tych rozmów są jednak objęte tajemnicą – mówi „Rzeczpospolitej" Ołeksij Arestowycz, ukraiński ekspert wojskowy i doradca w biurze prezydenta Zełenskiego.
Szef prezydenckiego biura w Kijowie Andrij Jermak ogłosił, że Waszyngton poprze przyznanie Ukrainie „mapy drogowej" do członkostwa w NATO już podczas brukselskiego szczytu sojuszu 14 czerwca. Ukraina i Gruzja starały się o to jeszcze przed szczytem NATO w Bukareszcie w 2008 roku, ale wtedy sprzeciwiły się temu Francja i Niemcy. Tym razem w Kijowie również nie mają złudzeń, że Europa w tej sprawie będzie jednomyślna. – Za zamkniętymi drzwiami w czwartek wprost mówiono, że z poparciem Berlina i Paryża będzie problem, ale też Budapesztu, który się temu mocno sprzeciwia – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z rozmówców w Kijowie, który pragnie zachować anonimowość.
Czerwone linie Putina
– Europa popełniła fundamentalne błędy, jeżeli chodzi o politykę wobec Ukrainy, i te błędy pora naprawiać. Dłużej Ukraina i Gruzja już nie mogą znajdować się w szarej strefie, już padły ofiarą rosyjskiej agresji, a to mocno utrudniło nam drogę do NATO – mówi „Rzeczpospolitej" Wiktor Zamiatin, politolog z kijowskiego Centrum Razumkowa. – W Waszyngtonie rozumieją lepiej niż w Brukseli, że zarówno Ukraińcy, jak i Gruzini nie chcą być dłużej monetą przetargową w relacjach Rosji z Zachodem. – Gdyby w czerwcu podczas szczytu NATO Ukraina jednak uzyskała „mapę drogową", posypałyby się pewnie groźnie oświadczenia z Moskwy, prawdopodobnie doszłoby też do wzrostu napięcia na granicach Rosji z państwami bałtyckimi, Polski czy nawet w Arktyce. Ale w długoterminowej perspektywie to bez wątpienie stabilizowałoby bezpieczeństwo w regionie – dodaje.