- Wystąpiłem o pozwolenie, zdałem konieczne egzaminy i od tej pory mam berettę - mówi Tomasz Lepper tygodnikowi "Newsweek".
Twierdzi, że nic nie zapowiadało, iż jego ojciec popełni samobójstwo. Gdy widział go ostatni raz, trzy dni przed śmiercią, nie wyglądał na załamanego, mówi Tomasz Lepper.
- Obeszliśmy gospodarstwo, jak zawsze. Był ze mną na łąkach, u bydła - relacjonuje. Był jak zawsze. Gdy przyjeżdżał, ściągał garnitur, przebierał się w zwykłe ciuchy i szedł zobaczyć gospodarstwo - opowiada.
Syn szefa Samoobrony bardzo krytycznie ocenia kolegów i współpracowników ojca. - Nie chcę ich znać. Tam większość to były złe duchy. 90 procent - dodaje. Mówi, że po śmierci ojca skontaktował się z członkami partii i zażądał, żeby nikt z Samoobrony nie pokazywał się na pogrzebie. Z tego powodu miał kłopoty, gdyż oskarżono go o groźby karalne i odebrano mu broń. Po dwóch latach sprawa została umorzona i broń została zwrócona.
Tomasz Lepper w najbliższych wyborach samorządowych startuje do sejmiku zachodniopomorskiego z list SLD.