Każde wybory to szansa nie tylko na zmianę władzy, ale też na zmianę polityczną, zmianę generacyjną, pojawienie się na pierwszej linii frontu nowych ludzi. Ale gdy spojrzeć na kształt list do parlamentu, to można postawić tezę, że wybory 2019 r. nie przyniosą żadnego przełomu. Wręcz przeciwnie. Zwłaszcza po stronie opozycji wygląda na to, że utrzymana zostanie dominacja starszych pokoleń polityków. Wyjątki są nieliczne, a przede wszystkim na dalszych miejscach na listach. W PiS wygląda to nieco lepiej, ale nie zmienia to faktu, że status quo polskiej polityki zostanie w 2019 r. najpewniej zachowane. Ze wszystkimi tego konsekwencjami.
O tym, że wymiana pokoleniowa i idąca za tym zmiana myślenia o polityce stanowi wyjście awaryjne z dominującego w Polsce sporu, pisał w swojej głośnej książce z 2018 r. Rafał Matyja. Dostrzegał w niej nieobecność w polityce, a na pewno wśród kręgów decyzyjnych, pokolenia wyżu demograficznego, zwłaszcza obecnych trzydziestolatków.
Owszem, w kampanii czynną rolę pełnią dwaj liderzy, o których pisze Matyja: Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Adrian Zandberg. Ale już spojrzenie na pierwsze miejsca list Koalicji Obywatelskiej i kandydatów do Senatu pokazuje, że raczej następuje powrót do pokolenia, które w polityce pełniło już ważne role. Paweł Kowal, Paweł Poncyljusz, Kazimierz Michał Ujazdowski, Marek Migalski – PO postawiła bardzo mocno na budowę konserwatywnego skrzydła. Na polityków doświadczonych, rozpoznawalnych, którzy dają nadzieję na lepszy wynik, ale nie na zmianę generacyjną.
Tak samo jak wierni doskonale znani już opinii publicznej politycy: Jan Grabiec, Mariusz Witczak, Marcin Kierwiński, Tomasz Siemoniak. Są też powroty tych, którzy już piastowali wysokie funkcje w rządach PO w przeszłości: Krzysztof Kwiatkowski startuje do Senatu, Bartłomiej Sienkiewicz do Sejmu z Kielc. Tzw. grupa młodych w PO przekracza jednak już znacznie czterdziestkę. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski zbliża się nawet do pięćdziesiątki.
Politycy z pokolenia trzydziestolatków, którzy stali się rozpoznawalni w swojej pierwszej kadencji w Sejmie, np. Monika Rosa z Nowoczesnej, są na dalekich miejscach (w jej przypadku nr 4 w ważnym politycznie okręgu katowickim). Podobnie jest na listach lewicy, gdzie dominuje rdzeń SLD. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk startuje z ostatniego miejsca we Wrocławiu.