Wczorajsza msza pod przewodnictwem metropolity gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku zakończyła uroczystości związane z 36. rocznicą podpisania Porozumień Gdańskich. Uczestniczyli w niej m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Beata Szydło i były prezydent, były lider "S" Lech Wałęsa.
Na zakończenie mszy, gdy zgromadzeni w bazylice przekazywali sobie znak pokoju, do Lecha Wałęsy podszedł prezydent Andrzej Duda podając mu dłoń, na co zebrani zareagowali oklaskami. Do Wałęsy podeszli też m.in. minister ds. bezpieczeństwa energetycznego w kancelarii premiera Piotr Naimski, szef "S" Piotr Duda i były szef "S" Marian Krzaklewski. Czytaj więcej
Symboliczny gest prezydenta Dudy skomentował Lech Wałęsa w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Myślę, że po stronie rządzących można zaobserwować pewną zmianę podejścia do mojej osoby. Jestem gotów do pojednania, ale pod pewnymi warunkami. Obecna władza musi się nawrócić i zaprzestać łamania konstytucji oraz psucia ustroju, który wspólnie zbudowaliśmy - powiedział były prezydent.
Wałęsa dodał, że rząd nie może szkodzić "Solidarności". - Jeżeli zaprzestaną tych działań, to jestem gotów na współpracę. Chcę w tym miejscu również zaapelować do duchowieństwa, by nie mieszali polityki z modlitwą. Podczas środowych uroczystości wszyscy modliliśmy się przecież dziękczynnie oraz składaliśmy Bogu swoje prośby, a arcybiskup Głódź wprowadził w to wszystko politykę - powiedział były lider "Solidarności".