Szułdrzyński: Problem ma PiS, nie Muszyński

Czy jest coś złego w służbie dla wywiadu lub kontrwywiadu po 1989 roku? Dla mnie nie. Wręcz przeciwnie, to wręcz działalność zasługująca na uznanie, jeśli ktoś decyduje się wykorzystywać swoje zdolności na pomoc swojemu państwu.

Aktualizacja: 24.11.2016 12:59 Publikacja: 24.11.2016 11:53

Szułdrzyński: Problem ma PiS, nie Muszyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Nie ma też nic nagannego w tym, że pracownik naukowy uczelni albo dyplomata ma drugi, niejawny etat oficera służb specjalnych.

Choć nie mamy wciąż pełnej wiedzy, czy sędzia Mariusz Muszyński był pracownikiem UOP w latach dziewięćdziesiątych, sprawa budzi wątpliwości z kilku powodów.

Po pierwsze wykonywanie pewnych zawodów nie powinno być połączone z działalnością w służbach specjalnych. Ustawa o ABW wylicza długą listę osób, które nie mogą być współpracownikami służb – posłów, senatorów, adwokatów, prokuratorów, sędziów, dziennikarzy, rektorów uczelni wyższych czy najważniejszych urzędników państwowych. Na odstępstwa od tej reguły wydać zgodę może jedynie premier.

Trudno bowiem sobie wyobrazić, by w demokratycznym państwie sędzia czy prokurator działał na zlecenie służb specjalnych podczas swojej codziennej pracy i podejmował decyzje – kierował akty oskarżenia lub wydawał wyroki nie w świetle przepisów, ale na zamówienie służb.

Wydaje się, że podobnie jest z pełnieniem zaszczytnej funkcji sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Oficera tajnych służb obowiązuje lojalność wobec służby nawet po zaprzestaniu oficjalnej współpracy. Może się więc rodzić pytanie, czy w swej pracy w TK, taka osoba kierować się będzie wyłącznie konstytucją RP, czy innymi wskazaniami.

W dodatku byli oficerowie, których współpraca ze służbami nie została ujawniona, a nawet całkowicie zerwali kontakty z wywiadem, mogą paść ofiarą szantażu. Ktoś może domagać się od nich przysług, grożąc ujawnieniem prawdy o ich przeszłości. Taka sytuacja w TK może być szczególnie niebezpieczna.

Tyle tylko, że trudno mieć pretensje do prof. Muszyńskiego, że służył państwu. Jeśli prawdziwe są doniesienia o jego współpracy z UOP, problem największy będzie miała partia, która zgłosiła jego kandydaturę.

Przede wszystkim dlatego, że politycy PiS – z Jarosławem Kaczyńskim na czele – przekonują, że UOP był w latach 90. policją polityczną. Jeszcze niedawno słyszeliśmy wypowiedzi ważnych osób w partii rządzącej, które sugerowały, że komunizm w Polsce upadł dopiero 25 października 2015 roku, a więc dopiero wtedy, gdy partia Kaczyńskiego wygrała wybory. Z punktu widzenia ideologii PiS, praca w UOP w tamtym okresie powinna być więc wstydliwa.

Drugim problemem PiS, jest kwestia porządnego sprawdzenia kandydata na sędziego TK. PiS dysponuje dziś dostępem do wszystkich służb specjalnych, pytanie zatem, czy przyszło komuś do głowy, by przed zgłoszeniem takiej kandydatury zlecić stosowną kwerendę w archiwach. Biorąc pod uwagę fakt, że premier Beata Szydło oświadczyła we czwartek, że oczekuje wyjaśnień w tej sprawie, można domniemywać, że drogą oficjalną, takie sprawdzenie nie zostało wykonane, lub przynajmniej nikt nie poinformował o tym szefowej rządu. To też by dobrze nie świadczyło o porządkach w państwie, ponieważ służby formalnie podlegają premierowi.

Polityka
Za wzrost poparcia dla Konfederacji odpowiada narcyzm grupowy
Polityka
Donald Tusk „docenia starania prezydenta Andrzeja Dudy”. Krytykuje PiS i Konfederację
Polityka
Morawiecki: Tusk powinien się modlić za zwycięstwo Nawrockiego
Polityka
Broń atomowa w Polsce? Siemoniak: Tusk mówił, że użyjemy wszystkich środków
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Polityka
W Konfederacji wreszcie zapanował wewnętrzny ład, co wzmacnia Sławomira Mentzena
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń