Tuż przed zamknięciem tego wydania gazety marszałek Marek Kuchciński (PiS) otworzył 34. posiedzenie Sejmu. Posłowie uczcili zmarłych niedawno byłego wicepremiera i ministra pracy Longina Komołowskiego, posła PC Stanisława Hniedziewicza, działaczkę ruchu ludowego, byłą poseł i senator Marię Łopatkową oraz Janusza Brochwicz-Lewińskiego ps. Gryf, żołnierza AK.
Parlamentarzyści PO zajmowali sejmową mównicę, ich koledzy z Nowoczesnej wrócili jednak do swoich ław. Po chwili marszałek ogłosił przerwę w obradach do czwartku, do godz. 10.
Było to zwieńczeniem długiego i pełnego zwrotów akcji dnia przy Wiejskiej. Najważniejszy zwrot nastąpił niedługo przed godz. 17. Gdy wszyscy czekali na rozwój sytuacji i zachodzili w głowę, czy posiedzenie Sejmu się odbędzie, i czy będzie to dalszy ciąg 33. posiedzenia, czy już kolejne, okazało się, że Senat przyjął ustawę budżetową na 2017 r. Tę samą, która zdaniem opozycji wcale nie została prawidłowo uchwalona przez Sejm.
Teraz ustawa czeka już tylko na podpis prezydenta Andrzeja Dudy. – Do czwartku Senat miał czas, żeby przegłosować budżet. Jego rolą nie jest ocenianie tego, co się wydarzyło w Sejmie, o tym może zadecydować ewentualnie Trybunał Konstytucyjny – przekonywał Jarosław Obremski, senator PiS.
– Można to było zrobić inaczej. PiS i tak ma większość, mógł zgodzić się na jakieś ustępstwa, a potem przegłosować wszystko po swojemu – mówił nam poseł Kukiz'15 Tomasz Rzymkowski.